piątek, 30 listopada 2012

Parki i ogrody. Krakowskie Planty

Zapis cyfrowy


Krótki pobyt w Krakowie pozwolił mi uzupełnić projekt Parki i ogrody o kilka jesiennych zdjęć z Plant, Parku Jordana i Błoni. Słońce ciągle schowane było głęboko za chmurami, mgła nieustannie spowijała Kraków. Mimo napiętego programu obowiązkowego, udało mi się  wykonać kilka ujęć małym obrazkiem. Kadry podobne są do zamieszczonych, w tym miejscu notatek cyfrowych. Ważniejsza od zdjęć okazała się możliwość przebywania w historycznych miejscach, w życiu niewiele jest rzeczy przyjemniejszych niż nieśpieszny spacer po centrum Krakowa, oddychanie atmosferą miejsca i degustacja galicyjskiej kuchni.
Literatura dotycząca spraw i historii krakowskich jest bardzo bogata i dotyczy najdrobniejszych szczegółów,  więc tym razem ograniczę swoje komentarze do spraw podstawowych, wręcz porządkujących. 
Początki ogrodu miejskiego, zwanego Plantami sięgają początków XIX wieku, kiedy to władze austriackie zaczęły likwidować mury miejskie Krakowa. Celem było upiększenie i otwarcie biednego i zaściankowego wtedy miasta. Planty powstawały w kilku etapach. Jako ostatni, ok. 1880 r., urządzono fragment pomiędzy Barbakanem, a wylotem ul. Sławkowskiej czyli część targowiska kleparskiego. Od samego początku kultywowana była tradycja stawiania na Plantach pomników. Pierwszym był obelisk upamiętniający Floriana Straszewskiego (1874 r.), jako następne stanęły pomniki: Lilli Wenedy, Grażyny oraz Bohdana Zaleskiego (zw. też grupą Bojana) a ostatnio modernistyczna fontanna imienia Fryderyka Chopina.






W długiej historii plant, krakowianie podejmowali wiele prac porządkujących i upiększających, takich jak oświetlenie alejek lampami gazowymi czy budowę sadzawki. Aż do II wojny światowej, charakterystycznym elementem plantowych alejek były drewniane kioski oferujące wodę sodową firmy Rząca-Chmurski. 
Pod koniec lat '80 XX wieku, rozpoczęto współczesną restaurację zaniedbanych Plant. Odtworzone zostały wtedy kompozycje poszczególnych części parku, a także stylowe detale jak lampy, ogrodzenie i małą architekturę (zniszczone podczas niemieckiej okupacji). Dzisiejsze Planty składają się z 8 ogrodów i mają  prawie 4 km długości i powierzchnię 21 ha. Na Plantach znajduje się 40 gatunków drzew i krzewów, w tym pomniki przyrody, jak imponujący 130-letni platan u wylotu ul. Wiślnej.



czwartek, 29 listopada 2012

MHF, obecność obowiązkowa. U Schulza

ZAPIS NOKIOGRAFICZNY



Dane mi było, przy okazji całkiem nie fotograficznej, spędzić 2 dni w Krakowie. Nie mogłem odpuścić sobie wizyty na ulicy Józefitów w MHF*).
Kilka dni wcześniej otwarta tam została wystawa U Schulza**). Jest to część zestawu otwartego o roboczej nazwie U Schulza realizowanego przez  Klisza Werk***), duet artystyczny Jakub Grzywak-Mariusz Kubielas.  Wszystkie obrazy czarno-białe są wykonane w tzw. fotografii czystej, bezpośredniej, czyli bez manipulacji zniekształcającej rzeczywistość za pomocą programów grafiki komputerowej.




Artyści Klisza Werk realizują swoje przedsięwzięcie od 2005 roku. Funkcją artystycznie w oparciu o własny entuzjazm penetrując spuściznę Brunona Schulza i jej okolice. Działalność prowadzimy dzięki pomocy wielu przyjaciół i wolontariuszy, których nasz pomysł zafascynował. Obecnie zrealizowaliśmy 45 fotografii z zestawu czarno-białego, stanowiących połowę przygotowanych do realizacji scenariuszy.  Jest to bardzo udany przykład fotografii inscenizowanej i bliskiego mi łączenia fotografii z innymi elementami.


*) MUZEUM HISTORII FOTOGRAFII W KRAKOWIE, im. Walerego Rzewuskiego, ul. Józefitów 16
**) U Schulza (MHF, 21.11.2012-27.01.2013) większy zestaw zdjęć >>
***) Jakub Grzywak i Mariusz Kubielas działają od 2011  jako nieformalna grupa twórcza posługując się nazwą Klisza Werk. W skład grupy wchodzą przyjaciele i sympatycy artystów. Od siedmiu lat ta nieformalna grupa zajmuje się tworzeniem fotografii inscenizowanych, które stanowią nadal rozbudowywany cykl  U Schulza.

wtorek, 20 listopada 2012

Czeszewo Libelta


MALOWNICZA RUINA

Jak na razie, konsekwentnie fotografuję nowo powstałe wglądówki a w przyszłości również i zdjęcia.  Nie jest to dla mnie żadne novum, bo i wcześniej wszystko do umieszczania w necie, co przekraczało rozmiar kartki A4,  fotografowałem. Dotąd z powodów praktycznych a teraz ideologicznych.
Tak się stało i z Czeszewem. Pałac Libelta i jego parkowe otoczenie odwiedzamy regularnie i z żalem dokumentujemy proces upadku. Kiedyś pałac był chociaż zamknięty, teraz drzwi rozwarte są na oścież, młodzież i wiatr hulają w najlepsze.
 W wydanym w 1981 roku przewodniku Nad dolna Wełną znajdujemy informację z pogranicza sci-fi w najbliższym czasie ma być on zaadaptowany na ośrodek kultury i muzeum. Minęło ponad lat 30 i dwór ciągle nie ma mieszkańców, stoi jak stał ale niszczeje i popada w ruinę... Sprawa jest tym bardziej przygnębiająca, że budowla usytuowana jest w środku wsi, przy dość intensywnie uczęszczanej drodze. Tuż obok jest teren kościelny, przez proboszcza wypieszczony, wychuchany, położone nowe chodniczki, krawężniczki, trawka przycięta, elegancki parking nie wspominając o kościele i plebanii - jest pięknie! Szkoda, że tego wielkopolskiego porządku zaradności zabrakło za płotem. W ciągu ostatnich 20 lat, pałacem zainteresowanych było kilku inwestorów, ostatnio nawet dość poważnych ale jak dotąd upadek  ciągle postępuje. Wydaje się, że Czeszewo skazane jest na zagładę bo nie widać możliwości wykręcenia intratnego interesu, dwór jest potężny więc i duże pieniądze byłyby potrzebne na jego odbudowę. Czeszewo Libelta to miejsce, które czeka na człowieka z wizją, pasją ...i pieniędzmi, bo na powiatowych decydentów nie ma co liczyć.


Wglądówki (12x12 cm) na resztkach multikontrastu Fomy i jednocześnie pożegnanie
z tym niezwykle wygodnym ...ale również pozbawionym duszy materiałem.

CZESZEWO

Czeszewo to zasobna wieś, położona l km na wschód od skrzyżowania dróg SC-Bydgoszcz i Gołańcz-Wapno, w pobliżu Jeż. Czeszewskiego. Pierwsze wzmianki o osadzie pochodzą z r. 1360, kiedy było własnością Czeszewskich. Minęło kilka wieków by w 1850 r. wieś odziedziczył Karol Libelt. Piętrowy dwór, stylowo eklektyczny, zbudował w latach 1859-60, na zlecenie Libelta, wspominany już w kilku innych miejscach tego bloga, architekt Wiktor Stabrowski z Kcyni.


Wieś w XIX wieku była miejscem ważnym, centrum intelektualnym związanym z osobą Karola Libelta. W latach 1866-75 kilkakrotnie gościł, u Libelta w Czeszewie, Oskar Kolberg, zbierając materiały do swych Pieśni Ludu polskiego
Przez długie lata nauczycielem w Czeszewie był tu Jakub Chociszewski, ojciec Józefa, znanego pisarza i działacza narodowego. Stąd pochodził Jan Spychalski (1893—1946), malarz, literat i publicysta, związany z poznańską  grupą ekspresjonistów Zdrój.
Za płotem stoi Czeszewski kościół, choć nie wygląda, to zbudowany został około 1500 r. Wieżę, wzorowaną na kościele klarysek w Bydgoszczy, wybudowano znacznie później, w 1909 r. W kościele, w lewą ścianę wmurowane jest neorenesansowe epitafium marmurowe Karola Libelta (pochowanego w podziemiach kościoła) z wizerunkiem zmarłego, malowanym według portretu Tytusa Malczewskiego. Poniżej znajduje się nagrobek w kształcie obelisku z czarnego marmuru, poświęcony jego synowi Karolowi, poległemu w r. 1863.
Jak wszędzie na tej ziemi, gdziekolwiek archeologowie nie wbiją swoich łopat to trafiają na pozostałości wcześniejszych kultur. Również okolice Czeszewa obfitują w takie znaleziska. Wykopano tu m.in. narzędzia z epoki kamiennej i kultury łużyckiej, naczynia kultury grobów kloszowych, skarb z wczesnej epoki brązu (1800—1500 p.n.e.), zawierający siekierki i ozdoby, oraz wczesnośredniowieczny grot oszczepu.

 

KAROL LIBELT

Karol Libelt (ur. 8 IV 1807 w Poznaniu, zm. 9 VI 1875 w Brdowie) był wybitnym filozofem, estetykiem, publicystą i działaczem społeczno-politycznym. Podczas studiów filozoficznych na Uniwersytecie Berlińskin należał do ulubieńców G. W. Hegla i pod jego kierunkiem napisał rozprawę doktorską. 
Na wieść o wybuchu powstania listopadowego opuścił Paryż i wrócił do kraju, walczył w kilku bitwach, m.in. pod Ostrołęką i Międzyrzeczem a za męstwo otrzymał Virtuti Militari. Po złożeniu broni został internowany w Opawie i Zatorze. Gdy wrócił do Poznania, Prusacy uwięzili go w twierdzy magdeburskiej i skonfiskowali majątek. Po wyjściu na wolność nie miał szans na pracę w instytucjach Prus, zajął się więc gospodarzeniem w folwarkach będących własnością kolejnych żon oraz pracą naukową. Dużo pisał i wydawał, brał aktywny udział w wydarzeniach Wiosny Ludów. Po wyciszeniu nastrojów rewolucyjnych osiadł w Czeszewie, zajął się praca organiczną. Czas spiskowania przeminął, a miejsce jego zająć powinna agitacja prawna, publiczna, dozwolona - pisał wtedy.

Karol Libelt, uczestnik powstania listopadowego – fotografia ze zbiorów NAC

W 1867 r. założył w Czeszewie kółko rolnicze. Gospodarując tutaj, a później w Brdowie rozmyślał nad poprawą stosunków ekonomicznych i nad wyrównaniem różnic między właścicielami a robotnikami. Rozważania te zawarł w dziele Koalicja kapitału i pracy. W latach 1859-70 był posłem do sejmu pruskiego z okręgu wągrowieckiego, przewodniczącym koła polskiego.
Stopniowo jednak odchodził od poglądów lewicowych i rozluźniał kontakty z emigracją, angażował się w propagowanie pracy organicznej w duchu solidaryzmu społecznego. Wpływowy w Wielkopolsce, choć nie bez prób kontestowania przez środowiska konserwatywne, Libelt cieszył się uznaniem aż w Galicji, co ujawniła podróż w 1869 oraz członkostwo krakowskiej Akademii Umiejętności (1873).  
Wielkim wyróżnieniem był wybór w 1868 na prezesa Towarzystwa Przyjaciół Nauk w Poznaniu. Funkcję tę pełnił z wielkim oddaniem do 1875  r.
Miał wielki autorytet wśród współczesnych. Ceniono go jako filozofa, historyka, pedagoga, krytyka literackiego, jako aktywnego działacza politycznego, oświatowego i gospodarczego. Uznawano za jednego z najwybitniejszych przedstawicieli myśli demokratycznej w Polsce. O swoich poglądach pisał: Całe życie wyznawałem zasadę demokratyczną: wiara moja polityczna była i jest zawsze demokratyczna. Uważałem, że lud jest podstawą i siłą społeczeństwa, że przywrócić mu należy prawa przywłaszczone przez mniejszość.
Intensywna działalność polityczna zbiegała się z naukową. Jego piśmiennictwo zdumiewa bogactwem i wszechstronnością. Pozostawił prace z filozofii, estetyki, literatury, polityki, ekonomii, pedagogiki, matematyki, nauk przyrodniczych i archeologii. Publikował materiały w niemal całej prasie polskojęzycznej swoich czasów. Zajmował się nawet archeologią, a na podstawie odkryć dokonanych w Czeszewie i Dobieszewku (na północ od Gołańczy) opublikował w r. 1870 głośną wtedy pracę Mieszkania nawodne przedhistoryczne.


Śmierć syna w Karola była dla Libelta wielkim wstrząsem. Ostatnie lata życia spędził prawie nie opuszczając wiejskiej siedziby. Poważna choroba serca uniemożliwia mu pracę na roli. W 1874 oddał drugiemu synowi w dzierżawę Czeszewo, a sam przeniósł się na folwark do Brdowa (nazwanego tak od miejsca śmierci syna Karola). Umarł na apopleksję 9 czerwca 1875, został pochowany 14 czerwca w Czeszewie.
Libelt to nie był tylko bakałarz narodowy, nie tylko wychowawca, wykładowca, moralista, pedagog, teolog, historyk, matematyk, krytyk, myśliciel. Ale to był także budziciel, burzyciel, bojowiec, wskrześca, odkrywca, działacz, inicjator, animator, wizjoner, człowiek walki, człowiek pełny, duch wieczny rewolucjonista, artysta, a co ważne artylerzysta (Adolf Nowaczyński).*) 

 

SYSTEM FILOZOFICZNY LIBELTA. MESJANIZM

Myśl filozoficzna Libelta to eklektyczny, choć nie pozbawiona prób stworzenia oryginalnego ujęcia systemowego, kompilacja refleksji filozoficznej z polityczną i społeczną, która miała w założeniu tworzyć kompletny system filozofii narodowej. Był to splot różnych współczesnych myślicielowi kierunków umysłowych, w oparciu o polską kulturę epoki romantyzmu. System filozoficzny Libelta przypomina intuicjonizm Henri Bergsona. Od studiów w Berlinie, Libelt, przejął się metodą dialektyczną Hegla; wykorzystał ją jednak inaczej, będąc przekonanym, że nie rozum jest najwyższym szczeblem umysłu, nadaje się on bowiem raczej do krytyki niż do syntezy, nie ma w sobie pierwiastków twórczych.  Z pewnością można umieścić Libelta wśród wyznawców i propagatorów myśli mesjanistycznej.**) Był jednym z najwybitniejszych przedstawicieli polskiej myśli filozoficznej epoki romantyzmu, świadomie nawiązującym do idei innych autorów metafizyków polskich. 


Karol Libelt swoje tezy wyłożył w potężnym, sześcioczęsciowym dziele: Filozofia i krytyka, 1847-1850, z których I część rozważała Samowładztwo rozumu i objawy filozofii słowiańskiej, II i III zawierały System umnictwa czyli filozofii umysłowej, pozostałe zaś Estetykę czyli umnictwo piękne. ***)
Najwyższą władzą jest urn, władza praktyczna, czynna. Libelt przepowiadał, iż (zgodnie z dialektyczną zasadą rozwoju) po panowaniu rozumu przyjdzie era umu, po wszechwładztwie filozoficznym Niemiec nastąpi era Słowian. Uważał, że epoka Słowian, głównie Polaków, będzie tą, w której ci ostatni udowodnią istnienie Boga, w oparciu o świadectwa umu. Mesjanistyczna nauka obudzić miała ducha narodu, zainicjować nowe prądy polityczne i Polska jako nauczyciel narodów miała zunifikować myśl ludzką w umie. Filozofia przyszłości będzie oparta, nie na samym dyskursywnym poznaniu, lecz na intuicji i wierze, będzie bardziej konkretna i lepiej odpowie potrzebom życiowym, udowodni istnienie Boga osobowego i duszy nieśmiertelnej.
Jak wszystkie metafizyki polskie XIX w., tak i mesjanizm Libelta kładł nacisk na historiozofię i na posłannictwo narodów, zwłaszcza polskiego. Jednakże historiozofia jego była trzeźwiejsza od innych, nie mówiła o Chrystusie narodów ani o nadchodzącej epoce Ducha Świętego.
Wiele miejsca w twórczości Libelta (podobnie jak i pokrewnego mu Kremera) zajęła estetyka. Była ona u obu myślicieli zależna od Hegla, idealistycznie widziała piękno w tym, że duch przenika materię.


Więcej zdjęć z cyfrowej dokumentacji Czeszewa w albumie na picasie  >>

*) Krystyna Suchan, Winieta, nr 2. 2007.
**) W pierwszej połowie XIX w. pojawił się w Polsce cały zastęp metafizyków, jednomyślnych  w tezach podstawowych, a bardzo różniących się w szczegółach. Jedynym ośrodkiem ich działalności był Paryż, inni działali w samodzielnie Trentowski w Niemczech, Gołuchowski na wsi w Kongresówce, Cieszkowski i Libelt w Wielkopolsce, Kremer w Krakowie. Większość ich rozpoczęła swą działalność dopiero po powstaniu 1830 roku. 
Byli wśród nich filozofowie zawodowi, ale w dziejach mesjanizmu nie mniejszą rolę odegrali poeci: Mickiewicz, Słowacki i Krasiński, oraz działacze religijni, jak Towiański. Dążenia mesjaniczne łączyły ich wszystkich, ale metoda rozumowań, a częstokroć i wyniki były inne u wieszczów niż u uczonych. Wieszczowie pragnęli stworzyć filozofię polską, a uczeni filozofię absolutną. Uczeni mesjaniści znali współczesną filozofię europejską i korzystali z niej, wieszczowie bardziej samorodnie tworzyli swą metafizykę.
Znacznie upraszczając można rzec, ze  najważniejszą różnicą dzielącą mesjanistów była ta, że jedni z nich byli racjonalistami, a drudzy mistykami.
***) Syntetyczny opis systemu Karola Libelta: http://www.ptta.pl/pef/pdf/l/libelt.pdf

sobota, 17 listopada 2012

Natura górą. Smuszewo (part 1)

Po prawej wznosiły się budowle kopalni Wapno...

Jak co dzień po śniadaniu, Pan Donimirski wszedł na pałacową wieżę, z której doskonale widział całą okolicę. Po prawej wznosiły się budowle kopalni Wapno, od świtu pracowało potężne koło wieży wyciągowej dalej dobrze widoczne były kościoły w Srebrnej Górze, Damasławku i Niemczynie.
Po lewej wznosiła się wieża kościoła w pobliskim Czeszewie. Przy dobrej pogodzie mógł zobaczyć nawet położoną na wzgórzu Kcynię. Ale nie po to aby podziwiać malownicze widoki, co dzień wchodził na wieżę Pan Dobromirski, ale by ogarnąć swój majątek gospodarskim okiem, mieć baczenie, jak pracują w polu jego chłopi. Z wieży doskonale widać było kto pilnie wykonuje swoją robotę. Przed bystrym okiem pańskim nie ukrył się żaden leń. Postał tak kwadrans potem nabił i zapalił fajkę i dalej prowadził obserwację, zakonotował sobie w myśli kogo pochwalić a komu obciąć z dniówkę...
Właściciel Smuszewa Edward Donimirski, jak na Wielkopolanina przystało,  był ziemianinem z urodzenia i zamiłowania, wraz z przyjacielem, wielkim patriotą, Kazimierzem Grabowskim ze Zbietki, patronował kółkom rolniczym w całym powiecie. Sam stosował najnowsze metody produkcji rolnej i uczył nowoczesnej gospodarki okolicznych włościan. Najlepszy przykład miał za miedzą, w okolicy żywa była pamięć dokonań Karola Libelta (1807-1875), dobrego gospodarza pobliskich wsi Czeszewo i Brdowo, sławnego patrioty, filozofa wcielającego w życie zasady pracy organicznej. Edward Donimirski przebudował dwór po Gutowskich, w parku założył stawy, wytyczył ścieżki, pobudował mostki i altanki. Niestety jego Arkadia istniała  tak samo krótko jak II Rzeczypospolita. 


Po tym grafomańskim wstępie proponuję wycieczkę do zapomnianego przez boga i ludzi Smuszewa. Aby dojechać do wsi, trzeba zjechać z w boczną drogę, od trasy SC-Kcynia, w Łukowie musimy   skręcić na Wiśniewo. Dalej polną drogą i XIX wiecznym brukiem dojeżdżamy w pobliże położonego na niewielkim wzgórzu pałacu i parku. Przebijając się przez chaszcze i krzaki dotrzeć można do samego pałacu. Wybudowany został przez Gutowskich w latach 1870-1880. Budowla jest eklektyczna, na bazie klasycyzmu z elementami renesansowymi, wewnątrz zachowała się piękna klatka schodowa i  kolumny wzorowane na greckich. Dziś niewiele zostało po pięknym zadbanym parku ze stawami i fontannami. Na szczęście ocalały wiekowe jesiony i klony.
Po drugiej strony brukowej drogi widać jeszcze resztki ruin po zabudowaniach gospodarczych: spichlerzu, stajni dla koni wyjazdowych i roboczych, kuźni, stolarni, oborze i stodole.



W czasie niemieckiej okupacji,  do roku 1945 majątkiem zarządzał Niemiec Winteler. W czasie jego rządów ludzie musieli  pracować przymusowo od 6 rano do 21, nawet dzieci i młodzież. 
Po 9 wieczorem wszystkie bramy i budynki gospodarcze były zamykane, Niemcy bali się Twardowskiego, który dokuczał Niemcom w powiecie. Po wojnie Edward Donimirski wrócił do swego majątku ale nie ominęły go upokorzenia. Wkrótce, dekretem PKWN o reformie rolnej, jego majątek został rozparcelowany a on sam po prostu wyrzucony, wyjechał więc na ziemie odzyskane, na Pomorze. Do pałacu wprowadzili się jego oddani pracownicy. Jak pisze Hubert Wesołowski - Donimirski jeszcze w 1939 roku pochował na strychu srebra, książki i inne cenne rzeczy. W 1947 roku do pałacu przyjechała córka i zabrała wszystko co ocalało na strychu i w schowkach. Od tego czasu Donimirscy nie pojawili się w Smuszewie.


Władza ludowa, dała mieszkania w pałacu, rodzinom bezrolnych chłopów. Ludzie mieszkali w nim do lat 70-tych. Z czasem wszyscy mieszkańcy się wyprowadzili.  Od tego czasu pałac zaczynał popadać w ruinę. "Ktoś" powybijał szyby, wyniósł wszystkie elementy metalowe. Przeciekać zaczął niezabezpieczony dach, pospadały stropy i tarasy. Dzisiaj w niezłym stanie są tylko ściany nośne. Przez jakiś czas opuszczony dwór służył jeszcze jako miejsce schadzek i spotkań alkoholizującej się młodzieży. Kilka lat temu pałac kupił prywatny inwestor, który niestety zmarł w 2011 r. Dzisiaj już nie tylko park ale i pałac zarastają krzakami, bujna przyroda może sobie swobodnie poszaleć w Smuszewie. Natura zwycięża! Jak dotąd, na naszych oczach, bez przeszkód realizuje się scenariusz z Pomarzanek czy Miedzianki (Filipa Springera).





Historia Smuszewa sięga znacznie głębszej przeszłości niż XIX-go wieku. Za wsią, na wysokim brzegu Jez. Czeszewskiego, znajdują się pozostałości grodziska z V wieku p.n.e. Kiedy przez kilka pokoleń mieszkańcy grodziska zniszczyli swoje środowisko, przenieśli się opodal na przesmyk między Jeziorami Czeszewskim i Czeszewskim Małym i wznieśli tam nowy gródek obronny. Podczas badań archeologiczne przeprowadzonych w 1956 roku, odsłonięto fragmenty drewnianych domów, wałów obronnych, ulic oraz fragmenty ceramiki i innych wyrobów. Gródek był niemal identyczny z Biskupinem. Osada została opuszczona po wielkim pożarze. W tym samym miejscu, w IX wieku nasi przodkowie wznieśli drewniany gród, otoczony wałem i fosą. Niektórzy uczeni uważają, że we wczesnym średniowieczu Smuszewo było główną siedziba potężnego rodu Pałuków.

Droga do Wapna i Czeszewa.
W tekście wykorzystałem informacje z publikacji Rafała Różaka. Tropem regionalnego ducha szlacheckiego. 2012 oraz ze strony Opuszczone perły Ziemi Wągrowiekiej redagowanej przez Huberta Wesołowskiego. 

wtorek, 13 listopada 2012

Tak powstaje Fotografia




Trafiłem na allegro na 3 paczki baaardzo starego, wręcz archaicznego, papieru fotonu, jeszcze w żółtych opakowaniach (później był pakowany białe koperty z czerwonymi paskami), ma 30 lat jak nic. Format niewielki 13x18, karton, wyprodukowany jako twardy, na wglądówki jak znalazł. Koperty i papiery strasznie śmierdzą stęchlizną, po wywołaniu, na zdjęciach pojawia się szary nieregularny nalot. Starzyzna, wydawało by się, do wyrzucenia. Po pierwszym naświetlenie, miałem szaroburą kartkę z jasnymi, na szczęście światłami, po znacznym skróceniu naświetlania zaczęły się wyłaniać obrazy. Nagle na tym beznadziejnym papierze zaczęła się pojawiać Fotografia* (sic!). Chyba nie wyszedł bym z ciemni, gdybym następnego dnia nie musiał iść do pracy. Odbitki są jakoś takie niedoskonałe, piktorialne, ale z bardzo wyraźnymi szczegółami w cieniach i światłach.  Z Rgielskiej górki było widać nawet elewator w odległej o ponad 20 km Gołańczy. Na tym małym zdjęciu też jest!
_____
*  B.B


Gołaniecki elewator jest lekko w lewo od środka linii horyzontu, jaśniejszy punkcik.

piątek, 9 listopada 2012

Inowrocław. Fragmenty

Na szlaku budowli romańskich




W Inowrocławiu, w ścianach romańskiego kościoła Najświętszej Marii Panny znajdujemy jedne z najbardziej niezwykłych i tajemniczych detali sztuki romańskiej. Podziwiamy ryte ciosy i płaskorzeźby przedstawiające groteskowe maski ludzkie i diabelskie, wizerunki fantastycznych zwierząt i krzyże.  

Ściana północna bazyliki.  WS


Już 200 lat temu, nasi przodkowie uznawali ich wartość historyczną i artystyczną. Badacze historii próbowali na rożne sposoby wyjaśnić cel i znaczenie płaskorzeźb tkwiących w murach kościoła.
Jedna z hipotez głosi, że w tym miejscu stała świątynia pogańską, a budowniczowie kościoła wmurowali w jego mury kamienie z wyobrażeniami pogańskich bóstw. Wikipedia podaje, że te wizerunki  pełniły funkcje apotropeiczne – miały chronić święte miejsce przed złymi duchami. Płaskorzeźby i ryty mogą mieć związek z Celtami, z uprawianym przez nich kultem ściętych głów. Trudno to potwierdzić,  wiadomo na pewno,  że umieszczono je ścianach kościoła w trakcie jego budowy.
   Wśród płaskorzeźb dwukrotnie powtarza się krzyż grecki. Znaki krzyży są wyznaniem wiary, manifestacją przynależności do Kościoła chrześcijańskiego, symbolem śmierci Jezusa i odkupienia ludzi do życia wiecznego. Guzy miedzy ramionami krzyża wraz z nim, symbolizują 5 świętych ran Chrystusa. Takie samo znaczenie mają beleczki na ramionach krzyży.



  




  Dwojako interpretowany jest wizerunek twarzy, z zaznaczoną fryzurą, stylizowanymi wąsami i brodą, o szlachetnych rysach. Tak mieli wyglądać opisywani przez starożytnych historyków Celtowie. Z kolei w symbolice chrześcijańskiej, maska, albo twarz może oznaczać istotę eteryczną, duszę lub ducha. Włosy oznaczają - siłę, zdolności twórcze, wolność, miłość, szacunek i honor. Broda to znak mądrości, powagi, godności i honoru. W pierwszych wiekach chrześcijaństwa wierzono, że broda należy do "wyobrażenia Boga", stąd nosili ją stworzeni na jego podobieństwo ludzie. Można zatem przypuszczać, iż maska symbolizuje duszę ludzką, sądząc ze szlachetnych rysów, zbawioną. 


To zdjęcie pochodzi  z Wikipedi, wyryty w kamieniu lew jakoś nam umknął... :-(
...chyba, że jest na analogsach, wtedy wymienię zdjęcie, w bliżej nieokreślonej przyszłości...
   
Lew często występował w symbolice chrześcijańskiej i ma wiele znaczeń. Może symbolizować Chrystusa - jako Lew Judy albo jego zmartwychwstanie (wierzono, że ojciec lew w trzy dni po narodzeniu rykiem budzi lwiątka do życia - stąd skojarzenie). W proroctwie Jeremiasza symbolizuje zagniewanego Boga (Lew z Północy). Jest atrybutem św. Marka. Ucieleśniając siłę bywa strażnikiem kościołów. Jest także symbolem szatana i grzechu. W romańskich kościołach realistycznie przedstawiano w rzeźbie pożeranie człowieka przez lwa, plastyczną alegorię wpadania w otchłań grzechów. Święty Piotr przestrzegał wiernych: "Przeciwnik wasz, diabeł, jako lew ryczący krąży szukając kogo pożreć". Ryty w Inowrocławiu lew, z ogromnymi zębami i pazurami podkreślającymi drapieżność, najpewniej symbolizuje szatana.
Kościół wzniesiony został, w stylu romańskim,w końcu XII lub na początku XIII wieku. O historii kościoła najwięcej dowiemy się na stronie parafii Imienia NMP >>


wtorek, 6 listopada 2012

Fotografie po za czasem

W sklepie ze starzyzną kupiłem, za kilka złotych, ciekawy aparat - Kodak Brownie 44a, na rzadko już spotykany film 127. Klatka 4x4 to taki średni format dla dzieci. Aparat ma jeden czas (dość długi bo 1/40 i trzy przesłony, a kupić do niego można tylko jeden film 100 ISO od EFKE. Na filmie mieści się 12 kadrów 4x4 cm.
Zabrałem Browniego w czerwcu nad polski Bałtyk przed sezonem. Nieustająco zafascynowany Depardonem chciałem zrobić kilka fotografii pustego czasu. Negatyw wyszedł mocno zaświetlony, odbitki-wgladówki 15x15 cm wykonałem mimo to, zarówno na speedach jak i na starych barytach. Wyszły prace w estetyce błędu. O dziwo speedy okazały się ciekawsze. Myślę, że powtórzę eksperyment w innej porze roku, albo znacznie skrócę czas wywołania, przekonuje mnie interesująca plastyka obiektywu Dakon (plastikowy i dość ostry).
Okazało się też, że ramki do średniego są za duże i film się wygina, a pod szybki nie chciałem wkładać bo było by jeszcze gorzej. Kiedy przyjdzie czas na powiększenia coś wymyślę. Moim pierwszym powiększalnikiem był Krokus 44, miał takie ramki. Szkoda, że kilka lat temu przekazałem sprzęt jednemu z moich uczniów, teraz byłyby jak znalazł.
Ciekawa strona o różnych nietypowych filmach i starych aparatach w tym o Kodaku Brownie >>







..: Notatki z prowincji :..

Notatki z prowincji. Listy z Suicide City 1.

Świat się szybko zmienia, zmienia się internet, powoli zmienia się i ten blog. Od jakiegoś czasu staje się dla mnie - jak to kiedyś p...

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

Obserwatorzy