czwartek, 31 stycznia 2013

W stronę awangardy. Jaromir Funke



Jaromir Funke (1896-1945) wcale nie zamierzał być fotografem. Kształcił się w kierunkach, które ze sztuką nie miały niewiele wspólnego, prawo i medycynę. Zechciał być artystą prawdopodobnie gdy zetknął się z bogactwem geometrycznych form na fotogramach Drtikola - pierwszego czeskiego klasyka fotografii przełomu XIX i XX wieku. Pierwsze swoje prace tworzył w konwencji piktorialnej ale szybko skierował się ku awangardzie, w drugiej połowie lat 20 powstał jego cykl Abstraktní foto (Fotografia abstrakcyjna),  początkowe zdjęcia w konwencji teatru cieni oraz bezpośrednich i odbitych świateł z czasem zastąpione zostały przez kompozycje złożone z wyrafinowanych figur  i detali przedmiotów ze szkła.




Już najwcześniejsze prace Funkego były dojrzałe, dostrzeżone i co istotne, docenione przez krytykę. W latach 30, podobnie jak  Josef Sudek czy Adolf Schneeberger, artysta zwrócił się ku motywom kojarzonym z kwestiami społecznymi ale wykorzystując je raczej ze względu na ich wizualny potencjał, niż jako formę krytyki społecznej. Fatalny los przerwał wspaniale rozwijającą się karierę, kiedy  Jaromir Funke był u u szczytu swych możliwości twórczych zginął, zastrzelony przez Niemców w 1945 r.





    Awangardowe  trendy w sztuce, na początku XX w. szybko dotarły do Pragi, która była chyba znacznie bliżej centrum Europy niż Warszawa. Artyści czescy potrafili umiejętnie wykorzystać swoje położenie pomiędzy rewolucyjnymi ośrodkami twórczymi w Niemczech i Rosji Sowieckie, utrzymywali  ścisłe kontakty z artystami niemieckimi, francuskimi i sowieckimi.
Wystarczy wymienić kilka przykładów, by mieć pojęcie o jakości tej wymiany: kontakty Frantiska Dritkola z Paryżem, działalność wystawienniczą Prager Sezession, pobyty w Pradze Kokoschki, Heartfielda czy duetu Huelsenbeck/Hausmann, związki z Bauhausem Karela Teigego i realizację słynnego domu Tugendhata w Brnie przez Miesa van der Rohe. Oczywiście nie można pominąć działalności Devetsilu i ich współpracy z m.in. Laszlo Moholy-Nagy'm, wystaw futurystów włoskich i fotografii sowieckiej…*)


Jaromir Funke potrafił umiejętnie czerpać z tej wymiany myśli, okazał się rewolucjonistą sztuki - jednym z najbardziej otwartych i chłonnych na nowe trendy. To czego w malarstwie dokonali Kandinsky, Picasso, Braque czy Mondrian znajdujemy w  pracach Funkego.

Za tą falą wolności w sztuce podążyła też fotografia. Co tak naprawdę było jeszcze bardziej szokujące, bo jak na zdjęciu pokazać coś, co nie istnieje? - pisała Anna Cymer - Jaromir Funke pierwsze swoje prace ograniczył do kompozycji złożonych z form geometrycznych, stworzonych poprzez zabawę cieniami. Wykorzystał więc to, co w fotografii jest najważniejsze - światło, jednak na zupełnie inny sposób. Dzięki niemu, czyli za pomocą cieni i odbić w lustrach mógł tworzyć kształty zupełnie abstrakcyjne, tajemnicze i symboliczne. Nie zależało mu na tym, żeby przedmioty były rozpoznawalne (a były to banalne sprzęty - butelki, stoliki, krzesła, sześcienne pudełka), nie było ważne, żeby widz się zorientował, jak padło światło na danym zdjęciu. Celem była oderwana od rzeczywistości kompozycja, która więcej miała wspólnego z symboliczno-surrealistycznymi wizjami niż z fotografią w jej "klasycznym" rozumieniu. Widać tu znajomość i kubizmu, i malarstwa abstrakcyjnego, i surrealizmu, energia kontrastu czerni i bieli - to coś, co chętnie stosowali ekspresjoniści. Funke wykorzystywał twórczo dorobek współczesnych mu nurtów awangardowych, znał je i korzystał, na swój sposób czerpał ze stworzonej przez "-izmy" wolności artystycznej. (…)W latach 30. nieco zmienił, czy też raczej wzbogacił swoją fotografię o rys bardziej konstruktywistyczny w formie i społeczny w treści. Zdjęcia Funkego zamieniają wymowę, z poetyckiej stają się bardziej ostre; pozostają w kręgu tajemniczych symboli, wracają jednak do świata rzeczywistego, posługują się rozpoznawalnymi obrazami. Funke nadaje im rys lekko humorystyczny, a jeszcze częściej ironiczny, coraz też częściej widać na nich ślady przemyśleń socjologicznych, obserwacji zmian społecznych. 


To, co jednak ciągle jest dominujące w jego zdjęciach - to element tajemnicy, podszytej wręcz niepokojem. Niby rozpoznajemy wszystkie sfotografowane obiekty, a jednak nie są one nigdy takimi, jakie znamy; trudno od razu dociec, co na zdjęciach chciał artysta zaprezentować. **)


Znaczący wpływ na twórczość Funkego mieli surrealiści. Dzięki cyklowi Reflexe (Odbicia, 1929) stał się on pierwszym czeskim fotografem, który ukazał fantasmagoryczne złożenia obrazów rzeczywistości i jej odbić w szkle, odpowiadając tym samym na prace francuskiego Eugène Atgeta. „W cyklu Čas trvá (Czas trwa, 1930-34) Funke aranżował zaś niezwykłe spotkania różnych przedmiotów w duchu Bretonowskiego poglądu, iż nadrealność nie znajduje się poza realnością, lecz jest w niej zawarta. ***)

----
*) Fototapeta
**) Anna Cymer
***) Vladimir Birgus i Jan Mlcoch, Krótka historia fotografii czeskiej XX w.

poniedziałek, 28 stycznia 2013

Botanika piktorialna

Pół mili za kręgami 
W letnie przedpołudnie odwiedziliśmy po raz kolejny kamienne kręgi w Grzybnicy, kilkadziesiąt metrów za  rezerwatem archeologicznym rozciąga się gęsty i mroczny las, niemal jak dziewicza puszcza. Mimo słonecznego dnia duszno, parno, ciemno i straszno. Początek lata kojarzy się z Nocą Świętojańską i paprociami, tym razem one zajęły centralne miejsce moich kadrów.





Anarchizm estetyczny
Negatwy pochodzą z czerwca 2012 r. więc, niezbyt długo czekały na swoje powiększenia (zdarza mi się i kilkuletni proces produkcyjny), na razie w formie wglądówek, ale za to na papierze ORWO z 1983 r. Konieczne okazało się stopniowe dozowanie bromku potasu, srebrzyste zadymienie, udało mi się trochę zmniejszyć ale ze szkodą dla kontrastu. W końcu okazało się, że te bardziej zadymione odbitki prezentują się lepiej. 
Zdjęcia sfotografowałem a nie skanowałem, zresztą najlepszy skan nie odda aksamitnej faktury i srebrzystego połysku starego ORWO. 
Ostatni prezentowany tu kadr, wykonałem tego samego dnia, kilka godzin później ale i w zupełnie innym miejscu, jest na nim naparstnica (Digitalis purpurea) ze Świętej Góry Polanowskiej a nie jak informuje omyłkowy opis w Grzybnicy.


niedziela, 20 stycznia 2013

Peter Zupnik, czyli tam i z powrotem

When I lie, I am closer to the truth than documentary photography.
Tono Stano


z cyklu Anima
 

Fikcje narracyjne

Z Lewoczy do Paryża, a z Paryża do Pragi i w końcu z powrotem do Lewoczy. Zdjęcia słowackiego fotografa Petera Zupnika, są z zupełnie innej bajki niż to, czym zajmuję się na co dzień, i chyba dlatego uwiódł mnie swoimi zdjęciami  a szczególnie zestawami Anima i Forêt magique. Jego FOTOGRAFIA jest różnorodna, pogubić się można w ilości tematów i używanych przez artystę środków wyrazu.
Jak piszą na www.czechslovakphotos.com Zupnik należy do tych nielicznych już ortodoksów fotografii, którzy tworzą pojedyncze oryginały, często maluje na zdjęciach aby usankcjonować ich niepowtarzalność. Szuka energii wypromieniowanej przez obiekty, często manifestującej się jako wiatr czy ogień, i to, co artysta dodaje do obrazu. Jego zdjęcia są mocno wystylizowane, martwe natury wysmakowane, często stosuje małą głębię ostrości, tworząc w ten sposób aurę ulotności, tajemnicy, powiedziałbym nawet - magii, choć to słowo jest ostatnio zbyt często nadużywane w przeróżnych kontekstach. Josef Sudek, odcisnął swoje piętno na większości, chyba(?) współczesnych fotografów czeskich i słowackich. Często wspominałem Sudka oglądając zdjęcia Zupnika. Ten sam ascetyzm kadrów, perfekcyjna kompozycja, mistrzowskie operowanie światłem i cieniem, zachwyt światem przyrody. Jest jednak coś więcej surrealistyczna aura, nieszablonowa kompozycja, przekrzywione piony i poziomy, dziwaczna aranżacja kadru.
Z kolei w wielu martwych naturach i zestawie Cesty (Ścieżki) znajdujemy zupełnie inne inspiracje, fotograf akcentuje linie, kształty i faktury w krajobrazie co mocno kojarzy się z fotografią  Nowej Rzeczowości sprzed 80 lat.




Dokumentalny projekt Revoluce, to bardzo osobisty, wręcz intymny zapis czeskiej aksamitnej... anty-reportaż, nie ma tam szokujących kadrów, niewiele w nich emocji, absolutnie brak napięcia a z pewnością decydującego momentu. Wiemy, że rewolucja wg Czechów była w pełni pokojowa, demonstracje nie przyniosły ofiar, niepokoi więc jedyny kolorowy kadr, na których widzimy krew w bramie? Ktoś jednak tutaj został pobity, a po co znicze, ...jednak ktoś zginął? *)  **)




z cyklu Revoluce

Fotograf przechadza się po ulicach Pragi, pokazuje ludzi, rejestruje wygląd ulicy, nie szuka na siłę miejsc i sytuacji, które mogły by się wydawać wtedy najważniejsze,  przyglądając się zdziwiony temu co się dzieje wokół, mógłby jak Adaś Miauczyńskim wybuchnąć Dżizus, kurwa, ja pierdolę! Może zbyt wiele na tych zdjęciach literatury: Zupnik utrwala związane z rewolucją szyldy, napisy, transparenty graffiti, jakby wątpił w siłę samych obrazów.



z cyklu Forêt magique

Peter Zupnik, urodzony w Lewoczy  na Słowacji w 1961 roku, jest absolwentem szkoły artystycznej w Koszycach i FAMU w Pradze. Po studiach wyjechał do Paryża. Uważa się za fotografa niezależnego. W 1995 roku wyjechał z Paryża do Pragi. Jego fotografie były wystawiane w galeriach na całym świecie, znajdują się w wielu zbiorach publicznych jak European House of Photography, Centre Georges Pompidou, Narodowy Fundusz Sztuki Współczesnej, Musée de l'Elysee w Lozannie oraz kolekcjach prywatnych.

____________
**) 5.04.2013 r. Wyjaśnienie sprawy nie dawało mi spokoju. Zdawało mi się, że czytałem o śmiertelnym incydencie u Szczygła. Z pomocą przyszedł Krzysztof Miller, który w swojej książce 13 wojen i jedna (2013) jako naoczny świadek aksamitnej rewolucji opisuje zdarzenia: Niecały miesiąc później wróciłem do Pragi raz jeszcze. Na ulicach demonstrowały już setki tysięcy Judzi. Zaczęło się od śmierci studenta, zabitego przez milicję podczas legalnej manifestacji. Upamiętniającej innego studenta, zabitego przez Niemców. Pięćdziesiąt lat wcześniej, podczas antyhitlerowskiej demonstracji. Ta współczesna manifestacja, choć dozwolona, też zaczęła być anty. Antykomunistyczna. Wymknęła się spod kontroli. Więc zaczęła być pałowana i rozpraszana. Spychana i wyłapywana. Aż nagle jeden z tego tłumu padł. Zatłuczony! Zabity! Cały we krwi! W naród poszła wieść, że zginął nowy Palach. I ludzie wpadli w gniew. Oburzyli się. Wyszli na ulice. Zażądali. Zastrajkowali. Opozycja skrzyknęła się w Forum Obywatelskie. Z ich Wałęsą, Vaclavem Havlem.
Dużo później okazało się, że zabity nie był studentem, lecz porucznikiem czechosłowackiej bezpieki. I że wcale nie został spałowany na śmierć, tylko udawał. Bo część czechosłowackich komunistów też chciała zrobić przewrót. Jak potem w Rumunii. Ale to nie miało już znaczenia.. Znaczenie miało to, że towarzysze źle sytuację oszacowali. I przedobrzyli. 

wtorek, 15 stycznia 2013

Gniezno Antywidokówki, czyli 29 prac Szymona Słupnika

Zwykle unikam umieszczanie w tym miejscu materiałów związanych ze swoją pracą zawodową. Robię to jedynie w wyjątkowych przypadkach, takich jak zbliżająca się prezentacja wystawy i twórczości literackiej Krzysztofa Szymoniaka. Kilka miesięcy temu zaproponowałem Krzysztofowi aby wreszcie pokazał efekt swoich prywatnych fotograficznych wędrówek po Gnieźnie. Krzysztof fotografuje Gniezno od wielu lat, jak sam mówi - fotografia nie jest jego główną domeną twórczą i z wielką skromnością zastanawiał się, czy jego zdjęcia, w ogóle nadają się aby je pokazać publicznie. Po obejrzeniu części materiału, który mógłby stworzyć wystawę zdecydowałem, że spojrzenie Krzysztofa na jego miasto jest na tyle oryginalne a zdjęcia są dość jednolite stylistycznie, i co istotne, świetnie wykonane, że utwierdziłem go w zamyśle przygotowania zestawu wystawowego. Po kilku dniach Krzysztof przesłał mi płytę z proponowanymi seriami, pojechałem z tymi fotografiami do pracowni Bogusława Biegowskiego aby pomógł mi dokonać wstępnego wyboru oraz po koleżeńsku napisał SŁOWO o wystawie. Ostateczny wybór Bogusia został zaakceptowany przez autora fotografii, mimo, że wiele jego ładnych zdjęć kurator bezlitośnie wyciął. Seria 29 zdjęć Krzysztofa zdecydowanie przełamuje stereotyp pocztówkowego, pokazywania Gniezna, miejsca ważnego w naszej historii początków. Wszystkie zdjęcia są fotografiami cyfrowymi, surowymi plikami, autor nie stosował żadnych zabiegów mogących podnieść ich atrakcyjność. Nie zmieniał tonacji, ostrości może lekko jasność  nielicznych? Są one dokładnie takie jak zarejestrowała je matryca lustrzanki Krzysztofa Szymoniaka. Dzięki temu od razu uderza nas prawda i szczerość tego zapisu, również dlatego, że te kadry, nigdy w zamyśle autora, nie były planowane jako obrazy wystawowe.


W dzisiejszej poczcie znalazłem tekst Bogusława, który poniżej przytaczam w całości ponieważ dotyczy on nie tylko tej konkretnej wystawy ale próbą określenia miejsca fotografii we współczesnej nam rzeczywistości.
Do tej pory Gniezno nie miało szczęścia w fotografii, chociaż wydało kilku świetnych fotografów z fotoreporterem, dokumentalistą Mariuszem Stachowiakiem na czele. W Gnieźnie mieszka Władek Nielipiński, animator fotografii z poznańskiej Wojewódzkiej Bibliotece Publicznej i Centrum Animacji Kultury, dzięki jego pracy i inicjatywom od ponad 10 lat nieźle rozwija się amatorski ruch fotograficzny w Wielkopolsce. Są lata lepsze i gorsze, ale ubiegłoroczny Festiwal pokazał, że środowisko jest silne i zintegrowane, wielkopolscy fotografowie chętnie spotykają się i wymieniają doświadczeniami kilka razy do roku, na imprezach organizowanych przez WBP i CAK (w Poznaniu na ul. Prusa 3).
Mam szczerą nadzieję, że tą wystawą Krzysztof  Szymoniak, poeta, dziennikarz, eseista, pracownik naukowy UAM stał się również FOTOGRAFEM, a sama wystawa zainteresuje kulturalne Gniezno, które będzie chciało ją pokazać na swoim terenie.


Serdecznie zapraszam na spotkanie autorskie w KaffeLit, w Miejskim Domu Kultury w Wągrowcu. Gościem nasze Kawiarni Literackiej będzie Krzysztof Szymoniak, poeta, dziennikarz, fotograf, pracownik naukowy Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Spotkaniu  z artystą towarzyszyć będzie wystawa, nigdy wcześniej nie prezentowanych, fotografii Gniezno Antywidokówki, czyli 29 prac Szymona Słupnika. Wystawa została przygotowana przez Krzysztofa Szymoniaka specjalnie na to spotkanie.
Impreza połączona z wernisażem  odbędzie się w Galerii Miejskiego Domu Kultury w Wągrowcu, w czwartek 24 stycznia 2013 r., o godzinie 18:00. Spotkanie poprowadzi poznańska dziennikarka specjalizująca się w sprawach szeroko pojętej kultury i sztuki Grażyna Banaszkiewicz.



Bogusław Biegowski

Gniezno Antywidokówki, czyli 29 prac Szymona Słupnika *)

Boże stópki

Wyzwaniem dla fotografów są miejsca, których wartość symboliczna jest mocno zakorzeniona w przeszłości. Największy problem pojawia się, kiedy przeszłość, czasem wielka historia, ma niewielki już związek ze współczesnością. Wszystko pozostaje w sferze mitu, sentymentu i nostalgii za przebrzmiałą wielkością. Cienie wielkich  wież i pierwsze doznania na szkolnej wycieczce kształtują jednowymiarowe wyobrażenie. Pokolenia fotografów od lat rozstawiają swoje aparaty w tych samych miejscach. Nogi statywów utworzyły tam trwałe ślady przypominające Boże stópki.  Chęć twórczego zmierzenia się z uświęconym miejscem zmusza do wysiłku i szukania radykalnych rozwiązań. Odrzucenie wyświechtanych schematów fotografii turystyczno-dewocjonalnej staje się koniecznością.

Nie wszyscy są z nas

Fotografowie z urodzenia zawsze pilnie strzegli zawodowych tajemnic i bronili dostępu do swojego świata. Magia fotografii nie była dla każdego. Uproszczenie   światłoczułej technologii wszystko zmieniło. Fotografia dopiero teraz stała się naprawdę dostępna i demokratyczna. Niestety, trzeba było ustąpić pola fotografującym intruzom, aktorom, celebrytom, telewizyjnym przepowiadaczom pogody i z pokorą  znosić ich błyskotliwe sukcesy, cierpliwie czekając, aż zacznie działać jedno z praw dialektyki. Szczęśliwym paradoksem uproszczona procedura dla wielu twórców stała się dodatkowym narzędziem zapisu i poznania. Kto nie marzył, aby ogarnąć Całość… mówić wszystkimi językami. Użycie przez autora innej formy wypowiedzi niż ta, do której przywykliśmy, najczęściej zaskakuje. Użycie fotografii może zdumiewać. Zastanawiamy się, czy jest to wynik rozczarowania dotychczasową praktyką twórczą,   czy chęć poszerzenia wypowiedzi?

Labirynt

Druga część tytułu wystawy, „… 29 prac Szymona Słupnika” ustanawia tu jednoznaczną relację. Odwołuje się wprost do twórczości literackiej autora prezentowanych na wystawie fotografii. Nie ma możliwości, aby w zwyczajowo krótkim tekście towarzyszącym dokonać rzetelnej analizy wielowątkowej twórczości. Najkrócej zatem.  Prezentowany na wystawie zbiór fotografii to rodzaj aneksu i zaproszenie do całościowego odczytania oeuvre K. Szymoniaka. Antywidokówki to pułapka. Aby znaleźć wyjście z labiryntu, koniecznie trzeba odczytać znaki pozostawione przez autora  wcześniej w innych miejscach. Trawestując wypowiedz B. Brechta: Patrząc na gnieźnieńskie fotografie nie dowiemy się wiele o świecie Szymona Słupnika, nie wiemy nawet jakiego kolory była podłoga w mieszkaniu przy ulicy Grzybowo 3/6, a są przecież jeszcze sprawy dużo ważniejsze. Fotografia to byt paradoksalny. Nie mówi nic, kiedy nie umiemy patrzeć… To, co najważniejsze, jest ukryte, jest poza obrazem.

Flaneur, czyli poemat perypatetyczny

Podmiot fotograficzny regularnie odwiedza foto-genne strefy. Bez pośpiechu ogląda i sprawdza, czy wszystko jest na swoim miejscu. Przy okazji fotografuje. Potwierdza obecność. Nie zatrzymuje się dłużej niż to jest konieczne. Bez zbędnych egzaltacji rejestruje żałosny urok miejsc. Rezygnuje z wirtualnych miraży. Przeciwstawia się  banałowi stereotypowych wizerunków. Wydeptane ścieżki wędrówek tworzą misterną mapę stygmatów.   

Chronos

Fotografia często używana jest do zapisywania procesu przemijania i rozpadu substancji. Prawdopodobnie nic bardziej boleśnie nie uświadamia upływu czasu. Każde miasto ma swoje wstydliwe podbrzusze. Autor Antywidokówek unika publicystycznej retoryki. Nie są to też zdjęcia interwencyjne. Dyskretnie i z poczuciem taktu tworzy swoją osobistą topografię. Miasto przedstawione jest tu in statu nescendi w stanie terminalnym, u kresu dziejów, czekające na ponowne przyjście Zbawiciela. Nie ma jednak nadziei. Ekonomia odkupienia nie uwzględnia  bytów nieosobowych. Pozostało wieczne trwanie. Tak to wygląda…

Bogusław Biegowski, fotograf

Poznań, 13 stycznia 2013

piątek, 11 stycznia 2013

Jeszcze raz o Nowej Rzeczowości. Eugen Wiškovský

Bywają takie okresy, że dostajemy w łeb niespodzianie i boleśnie. W takich sytuacjach milkną stare Muzy, a i FOTOGRAFIA niewiele ma do powiedzenia. Muza ta jest jednak zazdrosna i nie pozwala być lekceważoną zbyt długo. Zanim będę wstanie wejść do ciemni a potem pokazać nowe obrazy, kontynuuję zaczęty w grudniu wątek fotografii w stylu Neue Sachlichkei. 


Przygotowując ostatnio, materiał dydaktyczny o czeskiej fotografii, pozazdrościłem braciom Czechom, że potrafią sprzedać światu swoją FOTOGRAFIĘ. W XX wieku artystów światowego formatu mieli co najmniej 15, od Františka Drtitokola począwszy a na Janie Saudku kończąc, po drodze stoją takie kamienie milowe jak: Jaroslav Rössler, Jaromíra Funke, Bohumil Šťastný, František Vobecký, Karel Teige, Ladislav Sitenský, Zdeňek Tmej,  Jindřich Marco, Miroslav Tichý, Josef Sudek, Josef Koudelka, Viktor Kolář, Jindřich Štreit. W nowym tysiącleciu mocno dobijają się o miejsce na fotograficznym Olimpie Dita Pepe i Ivan Pinkava.


Wyjątkową pozycję w tym panteonie zajmuje Eugen Wiškovský (1888-1964). Jest on autorem jednej z najbardziej radykalnych interpretacji reguł Nowej Rzeczowości i konstruktywizmu. Spuścizna artystyczna Wiškovskýego nie jest zbyt pokaźna a zakres tematów prac był dość wąski, często pokazywał te same obiekty w różnych ujęciach, fotografował je tak długo, aż uzyskał satysfakcjonujące go kadry. Jego twórczość jest wyjątkowa ze względu na swoją oryginalność, innowacyjność, głębię myśli i mistrzostwo formy. We wczesnych pracach - w stylu Nowej Rzeczowości - z końca lat 20. i początków 30. XX w., Wiškovský poszukiwał elementarnych form w obiektach pozornie niefotogenicznych. 




Jak pisze historyk czeskiej fotografii,  prof. Birgus*), autor książki o Eugenie Wiškovským, artysta ten potrafił wydobyć sugestywne wizualnie kształty ze stalowych prętów, turbin, metalowych i betonowych rur, izolatorów elektrycznych, płyt gramofonowych i innych przedmiotów codziennego użytku. Eksplorując wyobraźnię, powiększając szczegóły i używając ich poza kontekstem, przekładając barwną rzeczywistość na czarno-białą fotografię, czy rytmicznie powtarzając motywy, artysta dokonał przemiany konwencjonalnej percepcji przedmiotów i często odkrywał jej nieoczekiwane, symboliczne znaczenia. Przez stosowanie zmiany skali i kreacyjne oświetlenia, odrzucał drugorzędne cechy fotografowanych obiektów, pozostawiając jedynie podstawowe linie i kształty. 




Najbardziej twórczy okres lat 20 i 30 XX w. jego życia spędził w Niemczech, w Kolonii. Później zamieszkał w Pradze, gdzie brał aktywny udział w życiu fotograficznym Czech, napisał wiele tekstów teoretycznych, wtedy też zaczął fotografować krajobraz, który traktował jak dotychczas obiekty przemysłowe, interesowały go najbardziej elementarne formy geometryczne, niezwykłe tekstury i fantazyjne obrazy. Po przewrocie komunistycznym w Czechosłowacji wycofał się w prywatność. Zmarł w 1964 r., w tym samym mniej więcej czasie, gdy po latach zapomnienia, odkryty został przez  Annę Farową


Eugen Wiškovský był człowiekiem wielu talentów i zainteresowań: jako pedagog zajmował się reformą nauczania języków obcych w szkołach, był współautorem słownika czesko-niemieckiego, współpracował z Alliance Française, zajmował się psychologią, był członkiem czeskiego Towarzystwa Psychologicznego, autorem przekładów dzieł Maeterlincka, Freuda i Junga, interesował się literaturą i sztuką, ale również sportem - czynnie uprawiał  tenis, pływanie, łyżwiarstwo, lekkoatletykę.**)
Jego uczniem, współpracownikiem i przyjacielem był inny czeski fotograf światowego formatu Jaromír Funke - ale to już temat na osobny artykuł.
_____________
*) Vladimír Birgus, historyk fotografii i szef Instytutu Twórczej Fotografii na Uniwersytecie Śląskim w Opavie w Republice Czeskiej.
**) Więcej w artykule V. Birgusa >>

..: Notatki z prowincji :..

Notatki z prowincji. Listy z Suicide City 1.

Świat się szybko zmienia, zmienia się internet, powoli zmienia się i ten blog. Od jakiegoś czasu staje się dla mnie - jak to kiedyś p...

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

Obserwatorzy