Poznań/2012/10/Olympus Trip +ORWO 1983 |
Pierwsze fotografie, które dotarły do Poznania nie były zbyt efektowne, choć pierwsi fotografiści* pojawili się w Mieście wkrótce po ogłoszeniu wynalazku Daguerre'a-Niepce'a. Już 1840 r., nakładem braci Szerków, w Poznaniu ukazało się polskie tłumaczenie dziełka Daguerre'a Daguerreotyp i Dijorama, czyli dokładny i autentyczny opis postępowania i aparatu mojego do utrwalenia obrazów ciemnicy optycznej (camera obscura) przytem o rodzaju i sposobie malowania i oświetlania w Dijoramie. W tym samym czasie księgarz i wydawca Konstanty Żupański sprowadził z Paryża pierwszy dagerotyp: Był to widok Luwru, bardzo niewyraźny, musiałem go bowiem kręcić na różne strony pod światło, nim obraz pochwycić mogłem; pierwsza zaś tutaj u nas fotografia, tj. odbitkę na papierze, pokazał mi czterdziestego ósmego roku Karol Libelt; przywiózł ją z Frankfurtu n/M., gdzie posłował w parlamencie niemieckim. Wyglądało to jeszcze tak nieszczególnie, iż gdyby Libelt nie był zaręczał, że to ma być jego fizjonomia, nikt by tego odgadnąć nie zdołał - tak opisywał swe zetknięcie z nowym wynalazkiem zasłużony kronikarz Poznania Marceli Motty.
Poznań/2012/10/Olympus Trip +ORWO 1983 |
Pionierem dagerotypii w Poznaniu był litograf Wiktor Kurnatowski (1800-1846). Pierwsze dagerotypy wykonał już na początku lat czterdziestych. Zajmował się dagerotypowaniem nie dla zysku a dla przyjemności, zdejmując przyjaciół i znajomych. Zaczęły też powstawać w Poznaniu zakłady fotograficzne. Pierwszym, który próbował dorobić się na dagerotypowaniu był Niemiec A. Lippowitz, przybyły z Leszna do Poznania około roku 1844 r. Otworzył pracownię przy Friedrichstrasse (dzisiaj ul. 23 Lutego) i daguerotypował, co się dało. Niezbyt jednak sobie radził bo dagerotypowanie było wtedy procesem kosztownym trudnym i długotrwałym. Gdy pojawiła się tańsza fotografia na papierze, jego kłopoty nie znikły. Problemem dla Lippowitza okazało się retuszowanie, ważny elementem procesu produkcyjnego fotografii, nie miał do tego talentu, a dobrych retuszowników niełatwo było znaleźć. W rezultacie porzucił fotografię i założył fabrykę nawozów sztucznych.
Poznań/2012/10/Olympus Trip +ORWO ale tym razem niezadymiony |
Wkrótce pojawiła się konkurencja w osobach braci Zeuschnerów, Filehnego i Engelmanna, którym powiodło się znacznie lepiej. Ostatni z nich, w swoim atelier, z sukcesami fotografował piękne damy, które chętnie korzystały z jego usług. Wszyscy wymienieni dorobili się sporych fortun i kamienic. Pierwszym Polakiem, który wybrał drogę fotograficznego rzemiosła, był Nepomucen Seyfried (1811-1892), który przyjechał do Poznania ze Wschowy około 1868 r. Postawił nawet parterowy pawilonik na narożniku ulicy Podgórnej i Wilhelmowskiej (Aleje Marcinkowskiego). Zakład funkcjonował krótko, nadzieje Mottego, który widział w Seyfridzie poznańskiego Beyera czy Rzewuskiego nie spełniły się.
Jego następczynią w rzemiośle fotograficznym była kobieta, Balbina Mirska, która podpisywała się na zdjęciach Emma albo Emilia. Fotografować nauczyła się w Paryżu i była jedną z pierwszych Polek zajmujących się fotografią. Założyła zakład, który przetrwał bardzo długo po jej śmierci, jako Atelier Rubens, był jednym z najdłużej funkcjonujących zakładów fotograficznych na ziemiach polskich. Mirska gwarantowała swoim klientom, że fotografie kolorowane i w oświetleniu Rebrandta, uznawane za najartystyczniejsze, reprodukcje z obrazów, drzeworytów itd. oraz portrety aż do naturalnej wielkości wykonuje z największą dokładnością. W 2011 cały 3 numer Kroniki Miasta Poznania poświęcony został fotografii w Mieście. O działalności niezwykłej kobiety, artystki i patriotki Balbiny-Emmy Mirskiej znajdziemy w publikacji cały rozdział. Książka jest bogato ilustrowana fotografiami i ilustracji z poszczególnych epok. Gorąco polecam.
Władysław Łęgowski w atelier Rubens dawn. E. Mirska na Placu Wilhelmowskim 3 |
________
*) Tak mawiał o sobie i kolegach nieodżałowany Lech Morawski
Kronika MNiasta Poznania. Fotografia (KMP 2011/3)
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz