W dawnych czasach, początków fotografii sam fotograf traktowany był zaledwie jako dodatek do wężyka, wyzwalacz migawki. Do tej pory fotografia przebyła długą drogę, zmieniło się postrzeganie fotografa, jego prestiż wzrósł wręcz nieprzyzwoicie. Dzisiaj obserwujemy jednak ponowny upadek znaczenia fotografa i fotografii. Nigdy dotąd jej uprawianie nie było tak łatwe i tanie co powoduje szybką degradację medium. Jednocześnie powstaje nisza dla fotografów uprawiających tradycyjne techniki, (nie tylko na uczelniach artystycznych), jest to maleńki margines i zapewne tak zostanie. Dzisiaj proponuję kilka zdań z wydanej w zeszłym roku książki Steve Edwards. Fotografia. bardzo krótkie wprowadzenie*):
....język sztuki był integralną częścią fotografii od jej powstania w 1839 roku; przykładem może być to, że zamożni amatorzy parający się fotografią często wzorowali się na działalności koneserów drukarstwa. Jednak zasadnicze założenia fotografii artystycznej pojawiły się dwadzieścia lat później. Założenia te zbiegły się z powstaniem stowarzyszeń zawodowych fotografów i były artykułowane podczas ich spotkań, pojawiając się również w ich specjalistycznych periodykach. Fotografowie musieli toczyć ciężką bitwę z powszechnym mniemaniem, jakoby zdjęcia wyskakiwały automatycznie z bezdusznej maszyny. Aparat wykonywał dokumenty, nie zdjęcia. Zarówno w Anglii, jak i Francji był to pogląd dominujący, prawie przez znaczną, część XIX wieku.
Przepisy, na które powoływano się w orzecznictwie w sprawie praw autorskich, zakładały zazwyczaj, że fotograf był biernym asystentem aparatu (niczym pracownik), który nie może być właścicielem praw autorskich. Prawo autorskie należało często do zlecającego zdjęcie lub właściciela przedstawianego na fotografii dobra; w niektórych wypadkach fotografom zabraniano nawet korzystania z ich własnych negatywów. Trzeba było nie lada wysiłku, by stawić opór podobnym poglądom. Oto słowa Antoine'a Claudeta, francuskiego fotografa pracującego w Anglii, który w roku 1861 pisał: Fotografia może wymyślać, tworzyć i komponować, podobnie jak kopiować. W rzeczywistości, zwłaszcza w portretowaniu, maszyna kopiuje to, co wymyślił, stworzył i skomponował prawdziwy artysta, i co nie mogłoby być nigdy skopiowane lub zaprezentowane, gdyby nie geniusz fotografa.
Interesujący jest tu zakres, do jakiego sztuka - która zdaniem Claudeta oznacza inwencję, kompozycję i geniusz - jest spleciona z negatywnym wydźwiękiem dokumentu lub kopii. W całej swej historii sztuka fotograficzna była ściśle związana ze swym demonicznym bliźniakiem: czasem walczyła, by go zniszczyć, a czasem wchodziła z nim w pakt. Jednak w obu wypadkach zachowywała definiujący ją związek z ideą automatycznej kopii lub obiektywnego dokumentu.
Zdjęcia cyfrowe. Lipiec 2014
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz