O Millerze raz jeszcze
Fot. Krzysztof Miller / Agencja Gazeta |
Najbardziej znanym zdjęciem Krzysztofa Millera - choć nie zawsze kojarzonym z autorem - jest pijany rowerzysta. To zdjęcie wykorzystywane jest w internecie do ilustrowania wszelkich tematów związanych z ruchem drogowym pod wpływem alkoholu. Niemal każdy demotywator na wspomniany temat podpiera się zdjęciem Millera. Fotograf wykonał to zdjęcie 19 stycznia 1998 na szosie Warszawa-Siedlce w dzień św. Jordana, święto religijne, obchodzone w Kościele prawosławnym, upamiętniające Chrzest Chrystusa.
Lektura książki Krzysztofa Millera okazała się pouczająca. Dobra fotografia się broni, nawet potrafię oddzielić osobę fotografa od czasopisma dla którego pracuje. Adept fotografii znaleźć może w książce wiele recept jak się zachować w ekstremalnych sytuacjach wymagających szybkiego reagowania. Wtopienie się w tłum jest częścią zagadki dobrej fotografii. Częścią
powodzenia tematu, który fotograf robi. W tym wtopieniu aparat zawsze
przeszkadza. A aparaty fotograficzne nie były wtedy tak małe jak dziś
telefony komórkowe. Nie były też tak oswojone i opatrzone. One były jak
siekiera. Jak topór. Ludzie się ich bali, więc fotografując, trzeba było
ich oswajać. Przekonywać. A w moim przypadku po prostu ignorować. Bo ja
jestem chyba mistrzem ignorancji. Nie pytam, czy mogę. Po prostu robię.
(str. 215)
18.09.2003, prowincja Al-Hilla, akcja irackiej policji
przeciwko lokalnym gangsterom i złodziejom. Fot. Krzysztof Miller / Agencja Gazeta |
Wyznanie: Aparat potrafi być chimeryczny jak kobieta. Trzeba o niego dbać i go pieścić. Karmić bateriami i filmami. Lub, jak dziś, kartami pamięci. „Kąpać", przewijać, przecierać, chuchać. Poświęci się za ciebie. Odda za ciebie swoje życie. Jak niezawodny przyjaciel, kompan, druh będzie ci zawsze towarzyszył na dobre i na złe. Jeżeli tylko dobrze się dobierzecie, będziecie ze sobą szczęśliwi, pełni ufności po grobową deskę.
Aparat, również jak kobieta, może być wysoki i smukły lub niski, przysadzisty. Może być piękny i wyzywający. Skromny i nierzucający się w oczy. Kolorowy lub czarny. Młody, z gładką, przypudrowaną cerą. Lub stateczny, ze zmarszczkami mówiącymi, że wiele w życiu przeszedł.
Miałem w życiu niewiele aparatów. Zawsze je kochałem i trudno było mi się z nimi rozstać. Nawet po ich śmierci nigdy ich nie od-sprzedawałem. Nie pozbywałem się ich. Stoją u mnie na półce. Jak urny, w których przechowuje się prochy zmarłych. Urny pełne pamięci. Pełne historii, które z nimi przeżyłem. (str. 245)
Aparat, również jak kobieta, może być wysoki i smukły lub niski, przysadzisty. Może być piękny i wyzywający. Skromny i nierzucający się w oczy. Kolorowy lub czarny. Młody, z gładką, przypudrowaną cerą. Lub stateczny, ze zmarszczkami mówiącymi, że wiele w życiu przeszedł.
Miałem w życiu niewiele aparatów. Zawsze je kochałem i trudno było mi się z nimi rozstać. Nawet po ich śmierci nigdy ich nie od-sprzedawałem. Nie pozbywałem się ich. Stoją u mnie na półce. Jak urny, w których przechowuje się prochy zmarłych. Urny pełne pamięci. Pełne historii, które z nimi przeżyłem. (str. 245)
Za dużo zdjęć?: Setki i tysiące zdjęć, które w życiu zrobiłem, nie zostały nigdy wykorzystane. Każde opowiada czyjąś historię, tragedię, dramat. Starczyłoby mi ich do publikacji do końca życia. Wiem, że zalegają głęboko w przepastnym archiwum gazety. Tam co prawda się nie kurzą, ale wraz z upływem czasu kurczą. Nie, nie kurczy się negatyw, na którym utrwaliłem historie. Nie zwija się i nie roluje. Jest zarchiwizowany porządnie, bezpiecznie, w dobrej temperaturze i wilgotności. Kurczą się wydarzenia, które na nim zarejestrowałem. Zwijają się, rolują, maleją, tracą na znaczeniu i coraz mniej jest powodów, by do nich wracać, pokazywać je i przypominać. Niby dlaczego, skoro od ich wykonania tyle się wydarzyło? Ale mnie w sercu kole, że nie można ich pokazać. Przecież po to je robiłem! By przekazać informację, pokazać tragedię, problem. A tu zaaresztowała je prozaiczna przyczyna. Brak miejsca w gazecie. Gdy fotografowani ludzie mieli nadzieję, że ich nieszczęście pokażę, wskażę, przybliżę. Może w ten sposób pomogę.(str. 124)
WRZESIEŃ 2016
Nie spodziewałem się, że epilog będzie najgorszy z możliwych. Niestety, dzieło fotografa jest już skończone i zamknięte; 9 września 2016 usłyszeliśmy, że Krzysztof Miller zmarł tragicznie w wieku 54 lat. Więcej |||----->>>
Piotr Semka na Twitterze napisał: Zmarł Krzyś Miller. Poznaliśmy się w Bukareszcie gdy obalano Ceausescu. Zapłacił potworną cenę za swoją pasję R.I.P.
W błyskawicznym tempie zorganizowana została wystawa pośmiertna w Leica Gallery: Krzysztof Miller – Wystarczająco blisko. 01.10 - 02.10.2016 Więcej |||----->>>
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz