Ludzie nie wiedzą co fotografować.
Eugène Atget
Poznań, pchli targ w Starej Rzeźni, maj 2015 x3 (skany negatywu) |
Świat opanowała moda na handel starzyzną, pchle targi, jarmarki staroci, sklepy ze zużytymi rzeczami funkcjonują na całym świecie. W zasadzie sprzedać można wszystko: krzesło bez nogi, obtłuczony talerz, zardzewiały rower, lalkę bez oczu, książkę bez okładki... Na rzeczach starych, zniszczonych, wyrzuconych na śmietnik można nieźle zarobić. Ludziska kombinują jak stary grat kupić za bezcen a po lekkim liftingu sprzedać drogo. Zjawisko opanowało wiele telewizyjnych kanałów; najbardziej popularne cykle to Handlarze i Łowcy staroci; oparty na trochę innych zasadach format Wojny magazynowe (StorageWars) ma już kilka sezonów i swoje klony w kilku krajach.
W polskim serialu Handlarze rywalizują ze sobą zawodowcy, ich głównym celem jest zysk; tropią i wykorzystują najlepsze okazje do zarobku, bezczelnie naciągając innych sprzedawców i kolekcjonerów. Zastanawiam się skąd sukces programu i kolejne sezony tego programu. Może nieźle wykorzystany element rywalizacji - motor napędowy działań aktorów (bo już po kilku odcinkach Janek i spółka zaczęli grać grać i mizdrzyć się do obiektywu kamery) występujących w programie. Są wyjątkowo niesympatyczni, bufonowaci i pretensjonalni, skupują towar kierując się bardziej wyczuciem niż wiedzą. Zdarza im się przecenić swoje znaleziska albo odwrotnie.
Poznań, pchli targ w Starej Rzeźni, maj 2015 (skan negatywu) |
Znacznie sympatyczniejszy jest Drew Pritchard, bohater cyklu Łowcy staroci, poszukiwacz skarbów i właściciel dużego sklepu z antykami w Londynie; w każdym odcinku zabiera widzów w podróż do świata przedmiotów z minionych wieków, które zachowały swój wyjątkowy styl. Widzowie towarzyszą Drew polującemu na unikatowe starocie na terenie szkockich posiadłości, opuszczonych magazynów czy szkolnych strychów. Drew podróżuje po Wyspach z nadzieją, że znajdzie piękne, niepowtarzalne obiekty, które zaskakują również niecodziennym zastosowaniem. Im większa liczba zapomnianych i pokrytych grubą warstwą kurzu mebli czy innych staroci, tym szczęśliwszy jest Pritchard!
Eugène Atget. Manekiny, Paryż 1925
|
Podczas pisania tych zdań, uświadomiłem sobie, że miłośnikiem dokumentowania - na fotografiach - malowniczych przedmiotów, które kiedyś były nowe i błyszczące a dzisiaj są stare, niepotrzebne i wyrzucone; pionierem wyszukiwania podobnych motywów w Paryżu był, nie kto inny tylko sam Eugène Atget (1857-1927). Od późnych lat 90 XIX wieku konsekwentnie dokumentował stary Paryż. Fotografował zabytki, parki, przedmieścia, sklepy ich witryny i wnętrza, ulice i ich życie: ulicznych sprzedawców, artystów, ostrzarzy noży, kurierów, żandarmów. Uwiecznił miasto z epoki tuż przed I wojną światową, kiedy wnętrza domów łączyły się z ulicami tworząc strefę pośrednią, wypełnioną życiem i pracą. W paryskich bramach można było rano kupić kawę i bułkę a w południe miskę zupy. Ten czas minął bezpowrotnie, gdy masowo produkowane samochody opanowały ulice Paryża i innychmiast świata. Szczególną uwagę Atgeta przyciągały sklepy z towarami z drugiej ręki, sprzedawcy używanych rzeczy, sortownie śmieci - ludzie i przedmioty.
Eugène Atget, Chiffoniers, 1913; gelatin silver print |
Handlarze starzyzną (Zoniers), są bohaterami jednego z albumów, które wydał jeszcze przed I wojną. Na jednym ze zdjęć (Chiffoniers, 1913), przez drzwi w murze, widzimy dwóch ludzi pośród góry śmieci i koszy z wyrzuconymi rzeczami, zajmują się sortowaniem śmieci. Ówczesny recykling polegał na tym, że handlarze starzyzną zbierali śmieci z pojemników wystawianych rano i je sortowali (ubrania, szmaty, papier, flaszki i metal): cały proces nazywał się le tri. Nadające się do dalszego przetworzenia materiały sprzedawane były mâitre-chiffoniers, którzy przekazywali je z zyskiem dalej, do zakładów produkcyjnych.
Atget zawsze był szanowany i nieźle mu się powodziło, mimo to interesowali go ludzie, którzy zajmowali się zbieraniem rupieci. Byli to outsiderzy i Atget mógł w nich widzieć niejako swoich odpowiedników, którzy podobnie jak on sortowali materiały znalezione w mieście. Oni również byli w tym wyspecjalizowani, ponieważ zanim materiały ponownie wróciły do obiegu, musiały zostać zebrane, przetransportowane, przejrzane i posegregowane. Ich zajęcie było czasochłonne i podzielone na liczne drobniejsze czynności, które zajmowały ich przez dłuższy czas (…). (Ian Jeffrey. Jak czytać fotografię. Kraków 2009)
Eugène Atget, Chiffoniers, 1913; gelatin silver print |
Gdy Berenice Abbott (1898-1991) przybyła do Paryża w latach 20 XX wieku, miała zaledwie 23 lata, była pełna optymizmu, przebojowa otwarta na wyzwania - Jedyne co złego może mi się przytrafić, to wyjść za mąż - mówiła. Znalazła pracę jako asystentka w ciemni samego Man Ray, szybko nauczyła się posługiwać aparatem. Sława, uznanie i pieniądze pojawiły się w jej życiu dopiero po sześćdziesiątce. W historii fotografii zapisała się jednak jako odkrywczyni talentu i twórczości zapomnianego już wtedy Eugène Atgeta.
Gdy ujrzała jego dokumenty dla artystów zachwyciła się nimi i zaczęła je skupować. Samego Atgeta odnalazła bardzo łatwo; mieszkał na tej samej ulicy przy której mieściło się studio Man Raya. Od razu poprosiła mistrza o pozowanie do portretu. Miał już prawie siedemdziesiąt lat, był bardzo kruchy i zasmucony po niedawnej śmierci żony.
Eugène Atget, gelatin silver print, 22.5 x 17.5 cm (8 7/8 x 6 7/8 in.) Copyright: © Estate of Berenice Abbott
Podczas sesji Berenice Abbott wykonała dwa, jedyne znane, portrety fotograficzne Atgeta. Wspominała później, że miała nadzieję, iż Atget przyjdzie do jej pracowni w starym, zniszczonym ubraniu, w jakim go poznała i w jakim zwykł robić swoje zdjęcia, Atget przybył jednak w najlepszym garniturze jaki miał; na zdjęciu widzimy więc fotografa odświętnie ubranego, człowieka starego i smutnego, czy taki był zawsze? Nigdy nie poznamy prawdziwego Atgeta, wiemy tylko, że był niezwykle skromnym człowiekiem i nigdy nie uważał się za artystę. Gdy Abbott i Man Ray chcieli opublikować jego zdjęcia w jednym z pism surrealistycznych (La Révolution surréaliste, 1927) zgodził się, ale zastrzegł, by nie podawać jego nazwiska.
Nie wiemy jednak co sądził o swojej fotografii, być możne tropem do rozwiązania zagadki są jego słowa cytowane przez Berenice Abbott: Ludzie nie wiedzą co fotografować. Świadczyłoby to, że Atget nie był jednak tylko zwykłym, Celnikiem Rousseau czy Nikiforem fotografii, jak chcieli by go widzieć niektórzy krytycy.
Eugène Atget, gelatin silver print |
Jednocześnie zadowolony był ze swojego życia i dorobku, który zostawił potomnym; w 1920 roku Atget pisał: Przez ponad 20 lat, swoją pracą i z mojej własnej inicjatywy, zebrałem zdjęcia, formatu 18/24, wszystkich ulic starego Paryża, dokumenty artystyczne przepięknej architektury od XV do XIX wieku (...) Ta olbrzymia kolekcja, artystyczna i dokumentalna, jest dzisiaj zakończona. Mogę powiedzieć, że posiadam cały stary Paryż.
Eugène Atget Atget zmarł wkrótce powstaniu ostatnich portretów, Berenice Abbott nie zdążyła mu pokazać mu odbitek. Przez 30 lat wykonał ok. 10 000 zdjęć. W 1968 ta kolekcja została zakupiona od Berenice Abbott przez Museum of Modern Art w Nowym Jorku. W kolekcji George Eastman House znajduje się ok. 500 zdjęć Atgeta.
Skromny rzemieślnik, nie przewidział, że jego dokumentacje, wzbudzą po latach o wiele większe zainteresowanie niż prace artystów, którzy zmawiali u niego widoki Paryża.
"Starzyzna" ma niekiedy jeszcze jedną zaletę, szczególnie w przypadku szeroko rozumianych urządzeń. Prostota konkstrukcji, solidność wykonania i łatwość ew. naprawy. Coraz częściej się to docenia, gdy coś nam się zepsuje i musimy kupić nowe by napędzać rynek. Ale to tylko taka mała dygresja.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.