wtorek, 26 listopada 2013

Epitaph


Las Durowski, jesień 2013. Skan wglądówki 18x18 cm. Stary plastik Kodaka

 
W 1974 roku Robert Fripp wraz z kolegami nagrali ostatnią przed dłuższą przerwą płytę Red, zaledwie 5 utworów ale za to jakie! Kończący płytę Starless nawiązujący do najsłynniejszych dokonań wczesnego okresu grupy King Crimson:  Epitaph czy In the Court of the Crimson King.
Niewiele rzeczy, które słuchałem w latach 70 przetrwało próbę czasu. Wśród nich jest w zasadzie cała twórczość King Crimson a płyta Red w szczególności. Od czasu do czasu wracam do tamtych nagrań bo potrafią tworzyć świetne tło dla wszelkich działań ciemniowych. Ostatnio towarzyszą mi bootlegi z trasy Red z 1974 r. Podczas tournee zarejestrowano 20 koncertów w różnych miast USA i Kanady, w ciągu kilku tygodni, w dużych salach miejskich i mniejszych, w studenckich kampusach. Program każdego koncertu jest inny - złożony jest z utworów ze wszystkich wcześniejszych płyt zespołu. Żadne z wykonań nie jest identyczne ze studyjnym pierwowzorem, dodatkowego smaczku dodają oklaski i reakcje publiczności w przerwach między utworami. Przesłuchałem kilka płyt z tej trasy i jeszcze mi się nie znudziło. Jako uzupełnienie słucham 21st Century Schizoid Band. To zapis koncertowy z Japonii, z 2002 roku, grupy założonej przez Michela Gilesa, któremu udało się zebrać  dawnych członków zespołu King Crimson. Grają utwory z wczesnego okresu działalności King Crimson, a także duetu McDonald and Giles. Atutem jest udział Jakko Jakszyka gitarzysty obdarzonego ciekawym wokalem. W ostatnich latach, kiedy lider King Crimson bardzo ograniczył swoja działalność artystyczną, Jakko Jakszyk podjął sie nie lada wyzwania skłonił Roberta Frippa i kilku byłych muzyków legendarnej grupy do napisania kilku nowych utworów w stylistyce King Crimson i wydania ich na płycie jako  A King Crimson ProjeKct.



Las Durowski, jesień 2013. Skan wglądówki 18x18 cm. Stary plastik Kodaka


Efektem była płyta A Scarcity of Miracles wydana w 2011 roku. Punktem wyjścia stały się wspólne gitarowe, improwizowane sesje Jakszyka z Robertem Frippem. Potem do powstałych w ten sposób nagrań Jakko dołożył partie wokalne i basowe (na początku procesu twórczego on sam grał na basie) oraz perkusyjne sample. Uzyskany w ten sposób efekt był na tyle ciekawy, że Fripp zaproponował, by zrobić z tego regularną płytę. Kolejni muzycy (Mel Collins, Tony Levin i Gavin Harrison) dograli partie instrumentalne i tak oto powstało dzieło wyjątkowe.**)
Nie należy lekceważyć tego co nam leci w tle w czasie ciemniowych sesji. Muzyka bardzo pomoże nam się skupić a w przypadku długotrwałego procesu litowego, jakoś przetrwać te długie minuty zanim pokaże się obraz konkretny.


Grobowiec rodzinny Keglów, jesień 2013. Skan wglądówki 18x18 cm. Stary plastik Kodaka


Jeden z najczęściej fotografowanych obiektów w SC i okolicy to ukryty w lesie monument-grobowiec rodziny Keglów. Kiedyś w tym miejscu był cmentarz, nie ma już po nim śladu, pozostał tylko intrygujący grobowiec rodzinny. Niewiele o nich wiadomo, z nielicznych faktów trudno zbudować historię rodziny. Dość długo popularna była teza, że wywodzili się ze Szwecji i przybyli do Polski w 1620 roku, za czasów Zygmunta III Wazy. Ostatnio okazuje się jednak, że ród pochodził z Niemiec, skąd Keglowie przenieśli się do Polski na początku XVII w.*)

W XIX wieku Keglowie mieszkali w pobliskim dworku w Durowie. Ostatnim polskim burmistrzem miasta, w XIX wieku, był Konstanty Kegel - postać niezwykle zasłużona dla miasta, posiadacz wielu niepospolitych talentów, znany z powodu mocnego charakteru. W latach 90 XIX wieku Keglowie zmuszeni zostali do opuszczenia posiadłości. Dworek i ziemia  przejęte zostały przez państwo pruskie. Prusacy większość pól zalesili a w dworku umieścili nadleśnictwo - siedziba nadleśnictwa znajduje się w tym budynku do dzisiaj. Rodzina słynęła z kultywowania tradycji patriotycznych o czym świadczą napis-sentencja na froncie grobowca oraz  tablice wmurowane w jego ściany, upamiętniające pochowanych tu członków rodziny, m. in. zmarłych w okresie okupacji hitlerowskiej i poległych z bronią w ręku w powstaniu warszawskim. Keglowie bardzo zasłużyli się dla ziemi Pałuckiej i Wielkopolski.


Las Durowski, jesień 2013. Skan wglądówki 18x18 cm. Stary plastik Kodaka


_____________________________________
*) Marcin Moeglich. Tajemnice rodziny Kegel 
**) Recenzja A Scarcity of Miracles

czwartek, 21 listopada 2013

Arkady Fiedler

Wczoraj Jurek Jernas pokazał nam swój najnowszy film Arkady Fiedler - człowiek bez paszportu. Powstaniec wielkopolski, podróżnik, pisarz i korespondent wojenny - Arkady Fiedler to dzisiaj postać trochę zapomniana. Dla ludzie z mego pokolenia, często pierwszym kontaktem z literaturą była lektura Małego Bizona czy Wyspy Robinsona.  


W Muzeum im. Arkadego Fiedlera w Puszczykowie. Foto W.S.


Mało kto wie, że Arkady Fiedler debiutował jako poeta na łamach nie byle jakiego pisma bo poznańskiego Zdroju, pisma ekspresjonistów polskich a na gorąco pisana książka reportaż Dywizjon 303 był w czasach socrealizmu książka zakazaną, na komunistycznym indeksie. Fiedler po zakończeniu wojny postanowił wrócić do Polski mimo, że nie musiał. Ożeniony z Angielką włoskiego pochodzenia, z synami urodzonymi w Anglii mógł tam po prostu zacząć nowe życie. Jak mówi syn Arkady Radosław: Za powrotem przemawiała jednak możliwość kontaktu z kulturą i słowem polskim oraz czytelnikami jego książek. Ojciec czuł się patriotą i bardzo szanował tradycje rodzinne. *)
Dla niego polskość znaczyła bardzo wiele - dodaje Marek Fiedler - Chodził przecież do szkoły niemieckiej, maturę zdawał w języku niemieckim. Polskość była w domu, w rodzinie czy pod rogalińskimi dębami. Traktował to bardzo poważnie.*)




Jeszcze w 1947 roku udało mu się wyjechać do Meksyku ale przez najbliższe lata (do 1956) podróżnik mógł sobie pozwiedzać co najwyżej Kórnik i Rogalin. Właśnie o tych latach unieruchomienia podróżnika  nakręcił film Jurek: Kilka lat temu uświadomiłem sobie, że koniecznie trzeba przypomnieć losy Arkadego Fiedlera (....). Jego działalność powinna być wzorcem dla młodego pokolenia. Czytając jego życiorysy uświadomiłem sobie, że zawsze pomijany jest okres stalinowski. Wtedy już wiedziałem, że film musi opowiadać właśnie o tym najtrudniejszym okresie w jego życiu.



W ubiegłym tygodniu Katarzyna Janowska (dyr TVP Kultura) i Max Cegielski (Hala Odlotów) wydawali się być przerażonymi przejawami faszyzmu w naszym życiu politycznym i codziennym. Zastanowiłem się na czym ten  i faszyzm polega, po czym poznać polskiego współczesnego nacjonalistę. Okazało się to prostsze niż przypuszczałem otóż Faszyści skandują hasło Bóg, honor, ojczyzna!
Obecnie promuje się festiwale kultur mniejszości, romskiej, żydowskiej a kultura polska jest teraz w pogardzie. Wmawiają nam media, że na siłę mamy być nowocześni-europejscy a nie zaściankowi-narodowi. W Polsce europejskość jest nie do pogodzenia z dumą z własnej historii, sztuki, dokonań. Anglicy, Francuzi a nawet Rosjanie  jakoś nie mają z tym problemu.





Duch w narodzie jednak nie ginie. Na spotkanie przyjechała grupa dzieci (wraz ze swoimi opiekunkami) ze Szkoły Podstawowej im. Arkadego Fiedlera w Połajewie. Rzadki to już przypadek, że Paniom chciało się zebrać dużą grupę dzieci i już po lekcjach pojechać autobusem ponad 40 km do Suicide City na spotkanie z autorem filmu o ich patronie. Mało tego dzieci zadawały Jurkowi wiele pytań, na które odpowiedź często nie była łatwa.







Na koniec warto dodać, że Arkady Fiedler był świetnym fotografem o czym świadczy choćby wystawa pt.  Arkady Fiedler - Madagaskar 1937-1938 przygotowana przez w Muzeum pisarza w Puszczykowie i krążąca po Polsce**).
____________
*) Oskar Jernas. Arkady Fiedler człowiek bez paszportu. Poznań 2013
**) Interesujący artykuł o tej wyprawie znaleźć można na stronie National Geographic Polska. Pretekstem wyprawy Fiedlera na Madagaskar było zlecenie rządowe związane z misją sprawdzenia możliwości kolonizacyjnych na wyspie, jaką  zleciło podróżnikowi polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych.

wtorek, 12 listopada 2013

Tribute to BB. Nadarzyce



Nadarzyce, 17 km od Bornego, wrzesień 2013 r.  (Ilford XP2)

Na wystawie Bogusława Biegowskiego Zielnik Pilski dwukrotnie pojawiają się pary betonowych krzyży grunwaldzkich, które stawiano na granicach byłego województwa pilskiego oraz w różnych punktach Wału Pomorskiego.
Przypomnijmy w lipcu 2011, w Galerii MDK zawisła wystawa Bogusława Biegowskiego zatytułowana "Zielnik Pilski". Podobnie jak Antropologia Poznania i Architektura przemysłowa Poznania to jedna z ważniejszych wystaw, którą jednak mało kto widział. Była to kolekcja zdjęć tworu administracyjnego, którego już niema. W podpisach fotografii krzyży czytamyFotografia 50 (...) -16 kwietnia 2011, Podgaje. Przy głównych drogach wiodących w głąb terytorium dawnego „Województwa” stoją do dziś pomniki. Dwa złączone betonowe miecze na postumencie. Między nimi, mniej więcej w połowie wysokości, kartusz herbowy z białym orłem, pierwotnie wykonywanym z betonu. W wielu miejscach zastąpiono go plastikową wytłoczką. Zachowały się jeszcze w kilku miejscach napisy „województwo”. Natomiast napis „pilskie” został wszędzie bez wyjątku usunięty. W północnej części dawnego pilskiego ta sama forma oznacza miejsca związane z historią walk i zdobyciem Wału Pomorskiego. Takie podwójne użycie symbolu może wskazywać na chęć przeniesienia ideologii „wyzwolicielskiej” na cały obszar, nie tylko Wału Pomorskiego, ale i miejsc zupełnie nie związanych z tą tradycją, m.in. pod Wronkami i Obornikami.*)


Grunwaldzkie miecze znajdują na osi między dwiema kapliczkami. 

A dalej pod numeremą 44: 11 czerwca 2011, Wałcz (...) Monumenty odnoszące się do mitologii Wału Pomorskiego generalnie zachowały się w lepszej kondycji. Widać, że stanowią część żywej jeszcze tradycji zdobycia Wału Pomorskiego. Bez badań socjologicznych trudno jednoznacznie rozstrzygnąć jak "grunwaldzkie" miecze postrzegane są przez mieszkańców byłego województwa pilskiego. Na pewno stanowią ciekawy ewenement architektoniczny w skali kraju.*)
Okazuje się, że z kondycja pomników nie wszędzie jest dobra np. w Nadarzycach. Niektóre litery podpadały, postumenty poobrastały roślinnością. Miejsce w którym stoją, mimo, ze to centrum wsi wydaję się być niezauważalne, wręcz przezroczyste dla mieszkańców Nadarzyc. Krzyże pozostawione są sobie, ich degradacja i rozpad postępują powoli ale nikt temu nie przeszkadza. Za kilka-kilkanaście lat okaże się, że zagrażają bezpieczeństwu ludzi i naturalna koleją rzeczy zostaną rozebrane. Zresztą, po co komu takie kolosy z niesławnych czasów.




Jeśli jednak przejeżdża się koło czegoś  takiego,  nie sposób to ominąć albo zostawić na później, szczególnie w porze gdy światło sprzyja, czyli praktycznie już go niema. Nie roszczę sobie prawa do uzupełniania zbioru/zielnika Bogusława Biegowskiego, niech więc te dwa zdjęcia będą  czym w rodzaju Tribute to BB, pojętego jako złożenie hołdu i wyrazów szacunku dla FOTOGRAFA i jego dorobku, jak i wyraz sentymentu do tego krótkiego czasu mojej przygody z fotografią, który był najbardziej twórczy dzięki dość regularnej wymianie myśli z  BB.



_________________
*) Krzysztof Szymoniak. Fotografioły. Okołofotograficzne ćwiczenia umysłowe. T. 1

piątek, 8 listopada 2013

Impresje i dygresje


  Tama na Piławie
  
Tamę z elementami obronnymi na rzece na Piławie wybudowali Niemcy w połowie lat 30. XX wieku. Do dzisiaj jest to ciągle sprawny obiekt, cały kompleks jest dobrze zachowanym, unikatowym przykładem architektury militarnej sprzed 80 lat.



Tama na Piławie, 2013.Skan wglądówki 19x19 cm z negatywu Ilford XP2 wołanego w D76. 

W pierwotnym zamyśle budowla wchodziła w skład linii fortyfikacyjnej ciągnącej się wzdłuż północnego odcinka wschodniej granicy Niemiec. tzw. Wału Pomorskiego (Pozycji Pomorskiej/Pommernstellmg). W skład kompleksu - oprócz elementów stalowych do regulacji przepływu wody i z dwóch odcinków umocnień brzegu na obu brzegach rzeki - wchodzi również  schron nad kanałami. Zadaniem tamy było podniesienie poziomu rzeki Piławy oraz bycie przeszkodę dla ludzi i pojazdów. Po instalacjach do spiętrzania i spustu wody nie ma już śladu prawdopodobnie zostały zdemontowane i wywiezione przez Rosjan w 1945 r.


   Studium natury. Dąb (Quercus L.)


                   2013
Okazały dąb na skarpie powyżej tamy na Piławie, 2013.
 Skan wglądówki 19x19 cm z negatywu Ilford XP2 wołanego w D76.

                            2013

Na lewym brzegu, na skarpie powyżej tamy, rośnie dokazały wyjątkowo okazały dąb. Nie ma chyba drzewa bardziej charakterystycznego dla naszej - umiarkowanej strefy klimatycznej. Chyba nie było też ludu w starożytnej  Europie, który nie czciłby i nie szanował dębów,  właśnie w dąbrowy stawały się najczęściej miejscami pogańskich kultów. Nie sposób opisać wszystkich aspektów kulturowych tego drzewa, lepszy w tym jest z pewnością Białczyński. Przy okazji (niemieckiej) tamy warto wspomnieć, że dąb (Eiche) wyjątkowo mocno obecny jest w mitologii i symbolice germańskiej szczególnie wojskowej, do której chętnie nawiązywały wszelkie niemieckie armie.
Liście dębu były motywem na niektórych krzyżach żelaznych, a do niedawna i na niemieckich fenigach przed wprowadzeniem euro. Obecnie znależć je można na  niemieckich monetach euro od 1 do 5 centów. Wieniec z liści dębowych był częścią godła NSDAP i jest obecny na znaczkach na beretach bundeswehry. W Niemczech sadzono po wojnach "dęby pokoju", szczególnie po wojnie francusko-pruskiej 1870-1871 r. W 2001 władze Suicide City nawiązały kontakty partnerskie z niemieckim miasteczkiem Adendorf (w powiecie Lűneburg). Aby uczcić to wiekopomne wydarzenie, w centrum miasta, koło rzeczki, wsadzono delikatnego dębczaka. W ciągu kilku dni sadzonka została przez nieznanych sprawców skopana, połamana a w końcu wszelkie ślady zostały zatarte. Pikanterii temu wydarzeniu dodaje fakt, ze czasie ostatniej niemieckiej okupacji miasto nazywało się  Eichenbrück! Nie będzie Niemiec...

  Dąb Chrobry

150 km na południe od tamy na Piławie, w miejscowości Recz znajduje się potężny dąb szypułkowy zwany Chrobrym. Ten pomnik przyrody ma w obwodzie blisko 9 metrów. Lokalna legenda mówi, że  zasadził go sam Bolesław Chrobry, który zatrzymał się w Reczu będąc w drodze do Gniezna. Mimo upływu 1000 lat przekaz jest ciągle żywy wśród mieszkańców wsi.






Recz-Rdecz, Rodecz, Recz, to synonimy tej pałuckiej wsi położonej nad jeziorem Radeckim. We wsi istniało ciekawe założenie dworsko-parkowe, niestety do dziś przetrwał tylko parterowy dwór z II połowie XVIII w. zbudowany przez ziemianina Stanisława Iłowieckiego. W I połowie XIX w. był on miejscem konspiracyjnych spotkań oraz przygotowań zbrojnych powstań. W pobliżu dworu, przebiega Szlak Piastowski.  Obecnie w Reczu mieści się ekskluzywny pensjonat wypoczynkowy i ośrodek konferencyjny.



 




  Rzym

Z Recza niedaleko już mamy do Rzymu. „Bez wiz i dewiz do Rzymu, Tokio, Meksyku” - to hasło w PRL-u jednoczyło tysiące mieszkańców kujawskich i pomorskich wsi. Chodziło o - wzorowane na prawdziwych igrzyskach - sportowe zawody młodzieży wiejskiej. Pod tablicą z nazwą wsi zatrzymują się wszyscy, którzy ją mijają po raz pierwszy. W pobliżu znajdują się jeszcze Wenecja i Paryż a dalej na północ (koło Wyrzyska) nawet Bagdad.



poniedziałek, 4 listopada 2013

Symetrycznie

28.10.2013. Skan wglądówki  19x19 cm - na papierze Kodak Polymax RC, mocno przeterminowanym

28.10.2013. Skan wglądówki  19x19 cm - na papierze Kodak Polymax RC, mocno przeterminowanym

Nabyłem - bardzo okazyjnie - kilka rolek filmu 120, Ilford XP2 400 ISO - do wywołania w procesie C-41. Ponadto trafiła się starożytna rolka XP1 (!), produkcja poprzednika XP2 została przerwana chyba więcej niż 20 lat temu. Niestety, nie udało się określić daty produkcji/przydatności tych materiałów. Filmy nie były - z pewnością - przechowywane w lodówce. Sprzedawcy tego Ilforda zachwalają go ze względu na dobrą tolerancję ekspozycji (XP2 można bezkarnie naświetlać w zakresie czułości od 50 do 800), doskonale odwzorowuje obiekty o dużej rozpiętości tonalnej. Podobno dobrze sprawuje się w przypadkach, kiedy trudno jest przewidzieć poziom oświetlenia a z uwagi na łatwość i dostępność obróbki - w każdym mini labie - szczególnie polecany jest do fotografii reportażowej.
Niestety - dostępność obróbki - okazała się problematyczna, po obejściu wszystkich (dwóch) zakładów fotograficznych w SC okazało się, że nikt mi na miejscu nie wywoła filmu 120. Z kolei, ilość rolek nie jest tak duża aby zaraz kupować zestaw chemii C-41.  Jędrzej (photoamatorszczyzna.blogspot.com) poradził mi aby spróbować wywołać XP2 w energicznym wywoływaczu np. D76. Trudno było mi oszacować w jakim stopniu film stracił na czułości więc naświetliłem na połowę zalecanej i wywołałem bez rozcieńczania 14 minut.
Ostatnie 4 klatki zrobiłem w naszym lesie, upatrzywszy sobie uprzednio motyw w stylu Alberta Renger-Patzscha. Wyszło elegancko i symetrycznie.
Podczas ostatniej sesji w mojej ciemni towarzyszyła mi płyta Psychic duetu Darkside (albo The Darkside). Muzyka formacji zdecydowanie nadaje się do sesji darkroomowych.



..: Notatki z prowincji :..

Notatki z prowincji. Listy z Suicide City 1.

Świat się szybko zmienia, zmienia się internet, powoli zmienia się i ten blog. Od jakiegoś czasu staje się dla mnie - jak to kiedyś p...

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

Obserwatorzy