Z mojego archiwum
Tam gdzie mapa kraju staje się już bardzo południowa, płowa od słońca, pociemniała i spalona od pogód lata, jak gruszka dojrzała – tam leży ona, jak kot w słońcu – ta wybrana kraina, ta prowincja osobliwa, to miasto jedyne na świecie – Bruno Schulz. Republika marzeń.
Odwracające się kobiety.
Ilustracja z tomu Sanatorium pod Klepsydrą, przed 1937, tusz na kalce (17×26 cm),
Muzeum Literatury im. A. Mickiewicza w Warszawie |
W przewodniku napisane jest, że Drohobyczu (90 tys. miasto w obwodzie Lwowskim) do dzisiaj unosi się duch Brunona Schulza. Niestety postać pisarza jest tutaj mało znana. Do dzisiaj istnieją miejsca, domy, ulice związane z pisarzem. Są nawet tablice pamiątkowe. Niestety zwykłym przechodniom nazwisko nic nie mówi, za drogowskaz służyć może tylko mapka i opisy w przewodniku. Sowieccy emeryci grają w szachy opodal miejsca, gdzie zastrzelony został autor Xsięgi Bałwochwalczej, w pobliskim parku bawią się dzieci. Oko turysty cieszą freski w Cerkwi św. Jerzego. Niedawno zaczęła się odbudowa drohobyckiej Wielkiej synagogi. Renowacja ma kosztować pół miliona dolarów. Dzieła tego podjęła się wspólnota żydowska Ukrainy i fundusz dobroczynny Or Awner. Kilka dni przed moją podróżą śladami Bruno Schulza, główny rabin Drohobycza Josif Karpin czytał Torę w odrestaurowanym pomieszczeniu Wielkiej drohobyckiej synagogi...
11 września w wyniku kampanii wrześniowej Niemcy wkroczyli do Drohobycza. Dwa tygodnie później na mocy paktu Ribbentrop-Mołotow oddali miasto Armii Czerwonej. Do lata 1941 Schulz próbował znaleźć się w sowieckiej rzeczywistości. Bezskutecznie usiłował zaistnieć w organizowanej przez Sowietów (Wanda Wasilewska!) prasie literackiej. Po ponownym zajęciu Drohobycza przez Niemców, jego rodzina trafiła do getta. Schulz znalazł opiekuna i protektora w osobie gestapowca Feliksa Landaua. Landau wykorzystywał talenty plastyczne Schulza do wykonywania licznych prac malarskich – ozdabiania baśniowymi kompozycjami ścian pokoju dziecięcego w swej willi, zdobienia wnętrz kasyna gestapowskiego oraz budynku szkoły jazdy konnej.
Pod tą "opieką" Schulzowi udało sie przeżyć jeszcze ponad rok. Feralny dzień nadszedł w tzw. "czarny czwartek", 19 listopada 1942 r., około południa. Opisy zdarzenia są różne i sprzeczne. Według jednych relacji pisarz prawdopodobnie szedł do Judenratu po chleb na drogę - planował ucieczkę do Warszawy najbliższej nocy. Trafił jednak na tzw. "dziką akcję" gestapowców, mordujących Żydów na ulicy w odwecie za postrzelenie jednego z Niemców. Według innej wersji zdarzenia, Schulz wcale nie cierpiał głodu w getcie ani nie musiał iść po chleb. Stał jedynie na ulicy i nie został zastrzelony, jak twierdzono, przypadkowo, a celowo, dwoma strzałami w tył głowy. Zabójcą miał być oficer niemiecki Karl Günther, któremu Landau zastrzelił wcześniej protegowanego, dentystę Löwa. Miał to być więc akt zemsty, wyrównanie porachunków obu rywalizujących hitlerowców. Ciało pisarza cały dzień leżało na ulicy, gdyż nie pozwolono go pochować. Przypuszcza się, że zostało złożone we wspólnej mogile, której po wojnie nie udało się odnaleźć.
Drohobycz, kwiecień 2008 r.
Kilka metrów od tego miejsca, 19.11.1942 r., zastrzelony został Bruno Schulz |
W tle cerkiew św. Jerzego z XV-XVI w. |
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz