Bydgoskie Zakłady Fotochemiczne Foton, swoją świetność przeżywały w latach 1970-1990 r., zajmowały kilka hektarów powierzchni a wieżowiec stojący przy Pięknej 13 był jednym z najbardziej rozpoznawalnych budynków Bydgoszczy. Foton był jednym największych zakładów w mieście, zatrudniał w najlepszych latach 1500 osób. Bydgoska fabryka znana była z produkcji papieru fotograficznego, chemikaliów do obróbki zdjęć oraz materiałów na potrzeby radiologii (źródło Wikipedia).
Niestety duża konkurencja, jaka powstała po 1989 roku i początki cyfryzacji fotografii doprowadziły do powolnego upadku bydgoskiego producenta materiałów fotograficznych.*) Nadzieje na odrodzenie pojawiły się po przejęciu bydgoskiego Fotonu przez czeską Fomę. W zasadzie rola bydgoskiego oddziału Fomy ograniczyła się do pakowania czeskich wyrobów. Sprytni Czesi przejęli oryginalne fotonowskie receptury, niezłych, wywoływaczy: W14 Fenal sprzedawanego jako Fomatol P i drobnoziarnisty W17 Hydrofen, które z powodzeniem sprzedają do dzisiaj. Ostateczne bankructwo nastąpiło w 2007 r., upadek zakładów jest tym bardziej przykry gdy porównamy z sytuacją Fotonu warszawskiego, firma istniejąca pod różnymi nazwami od 1888 roku, potrafiła przestawić produkcję, przystosować się do nowych warunków, istnieje do dzisiaj pod nazwą Foton Trading.
Fotograf nie może obojętnie przejść obok tego miejsca. Od 20 lat biurowiec i pozostałe budynki przy Pięknej 13 są w większości opuszczone, niszczeją i popadają w ruinę, kompleks nie jest ani piękny ani zabytkowy, gdy zostanie wyburzony, wielkiego żalu nie będzie.
Od lat grasują po nim tylko miłośnicy ekstremalnych doznań, eksploratorzy miejsc opuszczonych efekty ich działań bez trudu znaleźć można w sieci. Są to dokumentacje fotograficzne mniej lub bardziej szczegółowe ale dające przybliżony obraz stanu rzeczy. Podobno pomieszczenia przesiąknięte są smrodem chemii, nie należy tam wchodzić bez maski i latarki. Z dostaniem się do wnętrza ruiny nie ma wielkich problemów.**)
Joanna Bator w swej nowej książce***), w krótkim rozdziale zatytułowanym Haikyo, czyli czar ruin pisze: Haikyo, słowo oznaczające po japońsku ruiny, odnosi się także do pewnego hobby, które cenią nie tylko Japończycy, choć ponoć najwięcej haikyowców mieszka właśnie tu. Nie bez powodu, ale o tym dalej. Angielskie urban exploration albo w skrócie urbex, sens tego, o czym opowiem, zawiera w sobie. Porzucone budynki mieszkalne, szkoły, hotele, zakłady przemysłowe, restauracje, szpitale, cmentarzyska pociągów i maszyn, posmutniałe i puste wesołe miasteczka to miejsca poszukiwane przez haikyowców. Jak pisał niemiecki filozof kultury Georg Simmel, „ruina to siedziba życia, którą życie opuściło”. Haikyo jest dla tych, którzy mają skłonność do melancholii, jaką budzi widok tego, co przeminęło. Fascynuje ich rozpad, gnicie, zarastanie, łuszczenie się, zapadanie w sobie, pękanie świata opuszczonego przez ludzi.
Kultowym miejscem dla japońskich haikyowców jest miasteczko Nichitsu w zachodniej części górzystej prefektury Saitama. Były tu kopalnie, które zamknięto w latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku, i wtedy wszyscy wyjechali. Życie wyciekło z Nichitsu jak woda z wanny. Lekarze zostawili narzędzia i eksponaty w słoikach (mózg z Nichitsu to obiekt, który pragnie sfotografować każdy haikyowiec). Nauczyciele porzucili klasy w drewnianej szkole na górskim zboczu, uczniowie - zeszyty, książki i czapki. W domach zostały futony, pościel, zabawki, pralki, maszyny do szycia, garnki, buty i parasole powoli obracające się w nicość. Nichitsu leży na zupełnym odludziu, droga jest często nieprzejezdna i nie prowadzi już dalej. Przyjeżdżają tu tylko haikyowcy, którzy dobrze strzegą swoich tajemnic.
Nie ma więc co prosić o mapę dojazdu i wskazówki. Główna zasada haikyo to niezostawianie śladów. Wziąć ze sobą można tylko fotograficzne wizerunki miejsca i wspomnienia ruin. Niczego nie wolno ruszać, niczego niszczyć. Trzeba chodzić samotnie, w ciszy i skupieniu, by poczuć związek z miejscem. Doświadczyć przeszłości zaklętej w przedmiotach opuszczonych przez ludzi, przemijających samotnie starych telewizorach, pralkach, płytach analogowych, które już nigdy nie zagrają, łyżeczkach, spinkach i odkurzaczach. W Japonii wandalizm nie ma wielu zwolenników, a kradzieże są rzadkością i to okoliczność sprzyjająca haikyo. W Nichitsu, skąd ludzie zniknęli, rzeczy zostały tak, jak je porzucono prawie czterdzieści lat temu.****)
Najbardziej mi szkoda ton papieru i chemikaliów, które po upadku zakładów pracownicy wyrzucali na śmietnik - o czym opowiadała mi była pracownica Fotonu. Myślano wtedy: cyfra będzie rządzić, komu potrzebne będą materiały srebrowe. Nie pomyślano o środowiskach szkół artystycznych i rzeszach miłośników tradycyjnych technik fotograficznych. Ceny resztek, wydobytych z pawlaczy ostatnich kopert papieru FOTONU na allegro osiągaj niebotyczne ceny, odbieram to jako pośmiertne zwycięstwo Zakładów Fotochemicznych.
Moim celem nie było epatowanie rozpadem, nawet nie haikyowanie. Chciałem jedynie uwiecznić na kliszy i na papierze fotograficznym miejsce, które powinno ciepło kojarzyć co najmniej trzem pokoleniom fotografów. Nie jest to nawet dokumentacja (choćby z powodu ostrego, południowego światła), raczej impresja, migawka, zatrzymanie w kadrze elementu epoki po której niedługo nie pozostanie prawie żaden ślad materialny.
Bezpośrednim impulsem była wyczytana w necie informacja o planowanym wyburzeniu i postawieniu na tym miejscu budowy mieszkań i sklepów (Gazeta Pomorska, 14.02.2012 r.).
Odwiedzając wiele podobnych miejsc (nie tylko Wapno) optymizmem napawa spostrzeżenie jak niewiele czasu potrzeba aby natura z powrotem upomniała się o swoje, szybko i niepostrzeżenie zajmuje opuszczone przez człowieka terytoria. (…)bujna wegetacja sprawia, że ma się również wrażenie, iż to nie koniec. Po prostu ludzie są teraz zastępowani przez inne stworzenia: gryzonie, zdziczałe koty, lisy, pająki. W zacytowanym już eseju Simmel pisał: „Coś musi się rozpaść, aby poddać się nowym prądom”. Dlatego haikyo to nie fascynacja śmiercią i umieraniem, ale samym procesem przemijania, który jest istotą japońskiej estetyki. „I to minie” – noszę medalik z takim napisem.”*****)
Na koniec jeszcze jeden kawałek literatury autorki Ciemno, prawie noc: Haikyowcy to ludzie, którzy czują nie tylko indywidualną, lecz również gatunkową kruchość człowieczego losu. Po obejrzeniu paru haikyo rzeczywiście można nabrać pewności, że jesteśmy tylko tymczasowymi mieszkańcami Ziemi. Nie ma żadnych podstaw, by sądzić, że nie przeminiemy jak tyle innych stworzeń przed nami. Betonowe ruiny, przedmioty z metalu i plastiku, elektroniczne nośniki z tekstami, których nie będzie już miał kto przeczytać, trochę napromieniowanych śmieci. To właśnie po nas zostanie. A więc bierzcie aparaty i fotografujcie ruiny w Warszawie, Wałbrzychu, Grudziądzu, Radomsku. Może kiedyś jakaś nowa mieszkanka ziemi, zielonoskóra i dzikooka, wygrzebie takie zdjęcie z haikyo, jakim stanie się cała nasza cywilizacja******).
===========================================
--------------------------------------------
------------------------------
-------------------
*) Znalazł się jednak człowiek, który zapragnął ocalić choć trochę z historii Fotonu i tradycyjnej fotografii – był nim Ryszard Chodna. Swój pomysł utworzenia Muzeum Fotografii. Dość szybko znaleziono odpowiednią lokalizację, wszak przy ulicy Garbary 3 stały wolne pomieszczenia po niedawno zamkniętym oddziale FUJIFILM Polska Distribution S.A. I tak w miejscu, gdzie znajdowała się niegdyś Fabryka Płyt Fotograficznych, rozpoczęły się intensywne prace przygotowawcze. Wszystkie przedmioty prezentowane w muzeum są w istocie darami – od Fotonu, Technikum Fotochemicznego w Zespole Szkół Chemicznych w Bydgoszczy i od wielu przyjaciół Ryszarda Chodyny, którzy zajmowali się lub zajmują do dzisiaj fotografią. http://muzeumfoto.byd.pl
**)1. Blog Pawła Krajewskiego. Opuszczone, zapomniane miejsca w Bydgoszczy. Tekst: Foton 2010-2011
2. Krzysztof Wyrabkiewicz. Opuszczony budynek Fotonu. Galeria Picasa >>
***) Joanna Bator, Rekin z parku Yoyogi. Wydawnictwo Foksal. Warszawa 2014
****) Tamże
*****) Tamże
******) Tamże
No proszę :) Sam zamierzałem odwiedzić to miejsce latem, choć chciałem pokazać to miejsce zupełnie inaczej, tj. właśnie rozkładowo-gnilnie. Oczywiście, nie w ramach zachwytu. Do zobrazowania całości miał mi posłużyć stary Fotopan, Hydrofen, Fenal i Fotonbrom -czyli ich produkty/technologie. Niestety, z braku czasu na planach się skończyło.
OdpowiedzUsuńSwoją drogą, wyczytałem gdzieś, że w paru opuszczonych salach na Pięknej potrafią dziać się dość dziwne rzeczy. Informację rzecz jasna podaję jedynie jako ciekawostkę. Może Pan coś wie? :)
Pozdrawiam!