sobota, 25 lutego 2012

Życie jest jak hiszpańska gospoda

Joanny Jaśkiewicz. Gniazdo

Jest w sieci blog pt. "Ćwiczenia z patrzenia",  jego tytuł doskonale określa moje intencje podczas pisania tego tekstu. Kilka tygodni temu Krzysztof Szymoniak przysłał mi garść tekstów o fotografii, które od jakiegoś czasu pisze z potrzeby serca. Znając jego zapał, pracowitość i konsekwencję pewien jestem, że prędzej czy później przybiorą one formę konkretnego wydawnictwa.
W jednym z tekstów Krzysztof analizuje zdjęcie Joanny Jaśkiewicz pt. "Gniazdo". Okazuje, że interpretacja tej fotografii dokonana przez jury konkursu Portret w Trzciance jest całkowicie odmienna od tej którą dokonali studenci Krzysztofa gdy pokazał im reprodukcję zdjęcia. Osobom (w tym jurorom), które znają twórczość Fridy Kahlo, widziały film Julie Taymor z Salmą Hayek w roli Fridy, fotografia pani Joanny kojarzy się jednoznacznie z postacią i twórczością meksykańskiej artystki.

Premiera filmu miała miejsce w 2002 r., więc współcześni 20 latkowie raczej nie pamiętają, ani filmu, ani mody na Fridę z początku XXI wieku a omawiane zdjęcie, po długim namyśle, kojarzy im się jedynie z macierzyństwem ewentualnie z przedstawieniami Madonny... 
Krzysztof pisze, że "pewien, ściśle określony, komunikat kulturowy wysłany za sprawą tego zdjęcia przez poznańską artystkę (w gruncie rzeczy niezbyt trudny do rozszyfrowania), pewne przesłanie retoryczne zawarte w tym obrazie fotograficznym nie działa, nie skutkuje odzewem współuczestnictwa, jeżeli odbiorca komunikatu (someone/jemand lub everyone/jedermann) nie jest zaopatrzony we wcześniejsze, przeżyte osobiście doświadczenie kulturowe i estetyczne (w obrębie malarstwa lub filmu) związane z malarstwem i życiem Fridy Kahlo."


Powyższe analiza doskonale korespondują z rozważaniami Wayne Rowe w książce "Zen i sztuka fotografii". Amerykański fotograf w jednym z początkowych rozdziałów pisze, że akt interpretacji fotografii porównać można do starego hiszpańskiego zajazdu dla podróżnych. Przytacza francuskie powiedzenie z XVII w., które mówi, że "Życie jest jak hiszpańska gospoda, dostaniesz w niej tylko to co ze sobą przyniesiesz." W tamtych czasach panowała w Hiszpanii bieda, więc podróżni musieli produkty żywnościowe zabierać ze sobą. W zajazdach przyrządzano posiłki jedynie z towarów dostarczanych przez gości. Kto przyniósł ze sobą więcej dostawał wystawną kolację, kto nie przyniósł nic, siedział nad pustym talerzem i kubkiem wody. Podobnie sprawa ma się w przypadku analizy fotografii: to co w niej ujrzysz zależy wyłącznie od tego jaki bagaż wiedzy i doświadczeń posiadasz. Możesz dostrzec rzeczy które autorowi nawet "przez myśl nie przeszły". Możesz nic nie zobaczyć...

1 komentarz :

  1. Ciekawy temat na dłuższą dyskusję, ale chciałbym przewrotnie odwrócić sytuację i zapytać o postawę twórcy dzieła w stosunku do potencjalnego odbiorcy.Dzieło idealne jakie marzyło się Witkacemu, czyli takie, które w odbiorcy wywoływało by emocje i przeżycia identyczne z tymi odczuwanymi przez twórcę w momencie tworzenia jest pewnie nie do osiągnięcia. Twórca i odbiorca musieli by mieć identyczny bagaż wiedzy, przeżyć etc. Mam wrażenie że, często artyści stają się bardziej naukowcami tworząc bardzo hermetyczne dzieła, w których dominują kontekst, odniesienia filozoficzne, socjologiczne i inne, będące dla odbiorcy bez odpowiedniego przygotowania nieczytelnymi, a poprzez świadome lub nieświadome zaniechania autorów w warstwie formalnej docierają jedynie do nielicznej grupy odbiorców. Oczywiście można przyjąć że takie jest założenie artysty i nie ma on potrzeby komunikowania się z szerszym gronem odbiorców, ani wyzwolenia w nich potrzeby wgłębienia się w zamysł autora.
    Dlaczego jednak antyczne rzeźby, czy też malarstwo starych mistrzów jest oglądane z przyjemnością prze rzesze odbiorców niekoniecznie znających historie przedstawiane w tych dziełach, nie mających pojęcia o symbolice przedmiotów,kolorów postaci w nich zawartych ?
    Może sprawia to umiejętność godzenia treści z formą - przyprawiania tak posiłku aby smakosz mógł zachwycić się kompozycją przypraw,docenić teksturę jedzenia, kunszt kucharza, napawać się możliwością rozpoznawania ingrediencji,a zwykły zjadacz chleba miał smaczny posiłek który nie stanie mu w gardle.
    Pozdrawiam Witek J.

    OdpowiedzUsuń

..: Notatki z prowincji :..

Notatki z prowincji. Listy z Suicide City 1.

Świat się szybko zmienia, zmienia się internet, powoli zmienia się i ten blog. Od jakiegoś czasu staje się dla mnie - jak to kiedyś p...

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

Obserwatorzy