sobota, 24 marca 2012

Becherki

Łobżenica, 2005
Becherki (czasami też nazywane antybecherami) nie mają nic wspólnego z Becherovką. Są to cykle fotograficzne nawiązujące do typologii Berndta (1931-2007) i Hilli (1934-) Becherów. Małżeństwo z Düsseldorfu zajmowało się dokumentowaniem obiektów przemysłowych, różnej wielkości, najczęściej wolno stojących jak silosy, wieże ciśnień, piece hutnicze, magazyny, przedziwne konstrukcje z rur i rusztowań. Zdjęcia poszczególnych obiektów układali obok siebie w symetryczne zestawy, aby podkreślić cechy wspólne oraz wyodrębnić różnice. Przypominać to mogło gazetowe zabawy w stylu: znajdź 20 szczegółów którymi różnią się dwa z pozoru takie same obrazki. Skrajny obiektywizm to najważniejsza, programowa, cecha ich twórczości. Starali się nie pozostawiać na zdjęciach najmniejszego śladu swych emocji. Światło było zawsze neutralne, brak nieba a punkt i kąt widzenia kamery był zawsze ten sam (kilka przykładów). Wydaje mi się, ze typologie to dominujący nurt we współczesnej fotografii dokumentalnej. 
Ze szkoły Becherów wyszli Andreas Gursky, Thomas Ruff, czy Candida Hofer, którzy są wzorcami fotograficznego metra dla studentów wyższych szkół artystycznych.
Becherki to też typologie, kolekcje obiektów banalnych, wykonywane z pobudek niekoniecznie artystycznych. Bo i obiekty nie takie potężne jak piece hutnicze, nie tak ważne jak górnicze wieże. Becherki są zbiorami obiektów zwyczajnych, często nietrwałych, tymczasowych jak poniższe budki, niewielkich jak kolekcje śmietników czy placów zabaw zbierane systematycznie przez moich kolegów.
To typologie obiektów z miejscowości prowincjonalnych, gdzie budynki rzadko mają więcej niż 2-3 piętra a obiekt przemysłowy jest jeden w mieście. To kioski, fontanny, pomniki, pozostałości (np. żydowskie albo komunistyczne), kapliczki, wiejskie sklepy, szyldy, grafitti... i co tylko sobie autor wymyśli. Becherki nie muszą też sztywno trzymać się jednej reguły formalnej. Mają tylko dokumentować, pobudzać do refleksji, a autorowi dawać przyjemność z fotografowania i zbierania.

BECHERKI. Z cyklu BUDKI (sheds, booths, newsstands, stalls, etc.).
Co w nich najbardziej intryguje? To często obiekty wiodące drugie życie. Najczęściej są to małe punkty handlowe albo usługowe, trafić można i na BIURO. Jeszcze niedawno, w Suicide City, przy ulicy Kościuszki, w podobnym kiosku mieściło się biuro firmy Warta. Oprócz działalności ubezpieczeniowej, w biurze wykonywane były usługi ksero. Żałuję, że nie przyszło mi do głowy aby budkę sfotografować.
Budki po zakończeniu tego etapu często otrzymują szansę na trzecie życie w roli działkowej altany.
Często naszą uwagę przyciąga ich niebanalne, wręcz anarchizujące swą formą, liternictwo. Nie zawsze piękne ale za to autentyczne.



Ustka/Przewłoka


Ustka, 2006

SC, 2005

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

..: Notatki z prowincji :..

Notatki z prowincji. Listy z Suicide City 1.

Świat się szybko zmienia, zmienia się internet, powoli zmienia się i ten blog. Od jakiegoś czasu staje się dla mnie - jak to kiedyś p...

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

Obserwatorzy