niedziela, 15 listopada 2020

Sposobem gumowym 2. Poradnik praktyczny


Guma warszawska jednowarstwowa, 1/1, 40x30 cm

Ostatnio o pisałem "moim gumowaniu" wiele tygodni temu, w sierpniu. Byłem wtedy absolutnym debiutantem, i niewiele jeszcze wiedziałem o gumie, działałem po omacku. Od tego czasu starałem się pracować z gumą jak najczęściej, kilka razy w tygodniu, chociaż po 2-4 godziny; nie będzie odkryciem stwierdzenie: systematyczna praca jest najbardziej efektywna. Przypadki się zdarzają ale lepiej aby były kontrolowane.

Dzisiaj potrafię już kontrolować proces, wypróbowałem wiele rodzajów papierów, pigmentów udoskonaliłem naświetlanie; dzisiaj mogę podzielić się doświadczeniami z tymi, którzy zechcieli by poddać się podobnemu doświadczeniu.

Guma nie każdemu się spodoba, początkowy brak wpływu na tonalność, dużą ziarnistość i faktura obrazu, to że obraz gumowy niewiele przypomina czysty wydruk czy odbitkę żelatynowo-srebrową. Odbitka wykonana sposobem gumowym jest zupełnie inna. Jej walorem jest nieprzekładalność na media cyfrowe. Ma ona swoją fakturę, kolor, zapach i tonalność. Wywołując gumę można osiągnąć znacznie większą rozpiętość tonalną niż we wspomnianej fotografii opartej na solach srebra, zarówno w cieniach jak i w światłach. Jednym z mistrzow procesu gumowego był belgijski artysta Léonard Misonne (1870-1943), jego obrazy są gęste, chyba wielowarstwowe, niezwykle harmonijne i bardzo malarskie. Misonne to kwintesencja piktorializmu w jego najszlachetniejszym znaczeniu. Gdybym miał powiedzieć jaki efekt wizualny zamierzam osiągnąć w gumie to z pewnością, mogę stwierdzić, że zupełnie odwrotny niż wspomniany twórca --->. Chciałby gumie dać wiecej  lekkości i światła. Wykorzystać szeroką rozpietość tonalną gumy i łatwość grafizowania obrazu nie gubiąc czytelności obrazu. 

Do lat trzydziestych XX wieku fotografia srebrowa nie była wstanie osiągnąć jakości obrazu gumowego,  dopiero wtedy zaczęła się dominacja metody żelatynowo-srebrowej, która trwała do końca pierwszej dekady XXI wieku, kiedy fotografia tradycyjna, alternatywna albo analogowa (jak ją zwał tak zwał) zeszła na boczny tor, stała się zajęciem pasjonatów. 


Guma warszawska czterowarstwowa, 1/1, 30x40 cm


Minęło kolejne 10 lat i pojawiło się pokolenie fotografów, którzy nigdy nie wywołali filmu w koreksie, nie byli w ciemni. Nieliczni coś tam słyszeli, coś przeczytali, zaczęli drążyć temat. Okazało się, że fotografia to nieprzebrana galeria technik, opartych na światłoczułosci soli srebra albo żelaza, łatwych i tanich jak cyjanotypia i droższych, bardziej skomplikowanych jak kallitypia czy platynotypia. Niepodobna do wszystkich innych jest jednak guma i jej pochodne, techniki swobodne nazywane również szlachetnymi.


Guma warszawska jednowarstwowa, 1/1, 30x30 cm


Po kolejnych prawie trzech miesiącach, próbowania i eksperymentowania mogę pokusić się o małe podsumowanie.


Stałe

Jedyna stała to dwuchromian potasu. Roztwór musi być nasycony i tutaj nic nie da się przekombinować. Guma arabska nie jest powtarzalna ale można ją do tego zmusić. Trzymam się przepisu Dederki, ale guma otrzymana tym sposobem jest dość gęsta, czasem można dodawać do ostatecznej mieszanki z pigmentem odrobinkę wody (albo i nie). Stała gęstość gumy bazowej to podstawa powtarzalności.


1 kg guma arabskiej,  wygląda jak bursztyn


UV

Guma wymaga krótkiego ale intensywnego naświetlenia. Słońce jest najlepszym żródłe światła UV ale w naszej strefie geograficznej nie codzień jest dostępne a nawet wtedy gdy jest jego natężenie zmienia się zbyt często. Alternatywą dla słońca może być mocna lampa, która skraca proces, pozwala na względną powtarzalność wyników. Udało mi się znaleźć w necie starą ale sprawną lampę do opalania, takie mniejsze solarium. 6 świetlówek UV pozwala naświetlać kartkę formatu A3, w zależności od koloru pigmentu, od 35 do 90 sekund. Najczęściej używam czasu 50-60 sek.



Papier

Znalezienie odpowiedniego dla siebie papieru jest bardzo ważne, on tworzy fakturę. Zrezygnowałem z typowych papierów akwarelowych 200-300 gramowych ze względu na zbyt wyrazistą fakturę, która gubiła mi ostrość rysunku. Ostatecznie zdecydowałem się na - przypadkowo użyty - papier szkicowy 150 g. Jeden z szerokiej gamy Cansona, mimo, że to papier do szkicowania na sucho, dobrze wytrzymuje kąpiele wodne a faktura jest delikatna, ponadto odwrotna strona jest prawie zupełnie gładka co pomaga skopiować obrazy złożone z większej ilości szczegółów. Szkoda, że nie nadaje się zwykły bristol, bo mocno chłonie wodę i po prostu rozpuszcza się w wodzie. 150 g to taka granica gramatury papieru, poniżej której nie powinno się schodzić. Cieńsze papiery są trudne w wywoływaniu, zawijają się, łatwo uszkodzić dobrze zapowiadającą pracę. Polecam jednak rozwiązania niekonwencjonalne, jedna z lepszych gum wyszła mi na papierze, który nie nadajwał się do niczego a do gumowania szczególnie, pochodził z lat osiemdziesiatych ubiegłego wieku, był mocno pożółkły (a więc kwasowy) miał brzydką fakturę i był niezbyt ciężki (na oko 90-120g).

Do wywoływania nie używam pędzli, gąbek staram się tak przygotować negatyw i naświetlać aby jak najmniej ingerować mechanicznie (patrz Misonne - na jego pracach dokładnie widać w który miejscu energicznie używał pędzla do rozjaśniania świateł) jeśli obraz jest zbyt obficie naświetlony lepiej użyć ciepłej wody.

Guma warszawska jednowarstwowa, 1/1, 40x30 cm


Rozpiętość tonalna

W gumie wiedeńskiej rozpiętość tonalną uzyskiwano uzywając trzech negatywów (na światła, negatyw zrównoważony i na cienie); każda warstw naświetlana był przez inny nefgatyw. Prościej jest regulować tonalność kolejnych warstw  zmieniając proporcje guma/dwuchromian. Jest to dość proste i skuteczne ale nie należy się trzymać proporcji bardzo sztywno. Indywidualne wyczucie jest najważniejsze. 

Pigmenty

To temat równie ważny jak poprzednie, niektórzy zalecają używanie farb plakatowych w tubkach. Moje doświadczenie mówi, że są one za słabe, mdłe jest w nich mało pigmentu a za to niepożądane dodatki. Czyste kolory ziemi, umbry, cynobry, sieny, zielenie w formie sproszkowanej dostać można w sklepach modelarskich nie są tanie ale sprawdzają się najlepiej. 

Najłaadniejsze pigmenty uzyskałem rozcierając w moździerzu stare PRL-owskie, szkolne farbki akwarelowe, nawet czerń w tej palecie jest mocna nasycona, niestety już mi się kończy. Do gumowanie dobre są też gwasze. Sadza z pieca w roli czarnego pigmentu okazała się zbyt szara. Moje poszukiwania dobrej, głębokiej czerni trwają. Pigmenty można mieszać i to jest dopiero zabawa, wymagająca jednak dużego wyczucia. Mocne pigmenty potrzebne są do gumy jednowarstwowej, gumę wielowarstwową można wykonać jasnymi pigmentami a głębie uzyskać przez wielokrotne nałożenie warstw światłoczułych.


Guma warszawska jednowarstwowa, 1/1, 40x30 cm


Klarowanie

Wywołanie i wysuszenie gumy to nie koniec, wyschnięty obraz należy sklarować, czyli wyczyścić z pozostałości dwuchromiany, jego żółtego zafarbu.  Jest kilka przepisów, najlepszy okazuje się ałun, który nie zmienia odcienia pigmentów.

Niuansów jest jeszcze mnóstwo ale o nich opowiem przy okazji kolejnych postów i ewentualnych warsztatów gumowych, w nieokreślonej przyszłości. Ważne, że już w miarę kontroluję proces i coraz częściej wychodzi mi to co zaplanuję. Teraz rozmyślam o przejściu w etap przygotowania kilku gumowych zestawów jednolitych tematycznie i stylistycznie. 

czwartek, 20 sierpnia 2020

Sposobem gumowym



Z cyklu "Czas nie istnieje"
guma warszawska, dwuwarstwowa, 26x36 cm



Co jest w gumie, że wciąga powoli a w końcu uzależnia jak heroina? Chyba to, że nigdy nie osiągniemy doskonałości, zawsze możemy ją zrobić lepiej. Żadna technika fotograficzna nie proponuje nam tylu zmiennych jak guma chromianowa, trzeba odkryć swoje procedury. Podpatrywanie gumisty, powiedzmy K. przy pracy,  nauczy nas jedynie jak zrobić gumę wg K. bo przepisów jest tyle ilu gumistów, nie ma uniwersalnej recepty. Guma może być wiedeńska, paryska, lwowska albo warszawska, jedno-, dwu- albo wielowarstwowa, monochromatyczna albo kolorowa...


Madziarska legenda. 2020
Guma warszawska, złożona z wyciągów barwnych CMYK
20x30 cm


Na początku robiłem szczegółowe notatki, trochę do nich zaglądałem przed sporządzeniem kolejnej gumy testowej. Teraz postępuję jak o gumie wiedeńskiej pisał Witold Dederko: pigmentu troszkę, gumy "sporo", dwuchromianu trochę mniej niż gumy albo pigmentu dużo, ziemi okrzemkowej "malutko"... i tego należy się trzymać inne przepisy nie zadziałają. Na ewentualne warsztaty gumowania mam zapisany przepis na szybką gumę czarno-białą jednowarstwową ale to wcale nie znaczy, że zadziała z innym niż mój, wypróbowany pigment czy gumą arabską z innego sklepu.

W gumie chromianowej znalazłem metodę na zdjęcia z cyklu, nad którym pracuję od dłuższego  czasu, do tej pory bez satysfakcji z mozołem, bo ciągle czegoś brakowało. I pewnie brakowało by jeszcze długo gdyby nie pandemia, ogólnoświatowe spowolnienie umożliwiło mi przerobienie wielu historycznych technik fotograficznych a wśród nich guma chromianowa okazała się najbardziej odpowiednia dla mojej natury.


Z cyklu "Kolekcje" 2020, guma warszawska czterowarstwowa, 36x26 cm


Niewielu dzisiaj fotografujących aparatami cyfrowymi zdaje sobie sprawę z tego, że fotografia srebrowa, czyli technologia popularna gdzieś od lat 30-XX wieku do początku ery cyfrowej (pierwsza dekada XXI wieku) wcześniej nie była ani najważniejsza ani dominująca. Istotnym nurtem były techniki wykorzystujące światłoczułość soli żelaza jak kallitypia czy chromianowe - guma. Nie można zapominać o najszlachetniejszej - potwornie drogiej - technice platynowej czy zdobywającej ostatnio dużą popularność cyjanotypii (a tej ze względu na jej taniość i łatwość wykonania).


Radziejowice. Miniguma warszawska, monochromatyczna, trzywarstwowa, 15x15 cm



Z cyklu "Czas nie istnieje"
guma warszawska, dwuwarstwowa, 26x26 cm.


PS. Guma wcale nie musi być nieostra, rozmyta, ciemna i bez kontrastu, współczesne technologie pozwalają tworzyć negatywy, z których powstają gumy ostre, kontrastowe, jasne i wyraziste ale to rzecz gustu.

wtorek, 5 maja 2020

ANTHOTYPIA - biologia i fotografia


Tulipan, anthotypia, kwiecień 2020, 20x30 cm


Prowadząc, na co dzień podstawową edukację fotograficzną z grupą młodzieży w Miejskim Domu Kultury, wiosną tego roku doszliśmy do momentu, kiedy zaczynać mieliśmy praktyczne zajęcia z fotografii  tradycyjnej, srebrowej i innej. Kiedy uruchomiłem ciemnię i dokonałem zakupu podstawowych materiałów akcja zastopowana została przez epidemię korona wirusa. Prawie dwa miesiące temu zaczęła się izolacja, cała Polska w napięciu oczekiwała na pacjenta „0”, dzisiaj mamy w Polsce 1400 zakażonych, zmarło już około 700 osób, stoimy w kolejkach za pieczywem, ubieramy na siebie maski, mimo, że się w nich dusimy a przez zaparowane okulary nic nie widać.

ANTHOTYPIA - KAŻDY JĄ WYKONAĆ W DOMU
Po tygodniu  w zamknięciu  uruchomiłem podstawową edukację fotograficzną w ramach zamkniętej Grupy na FB. Na początek pokazuję jak zrobić fotografię wykorzystując zjawisko światłoczułości różnych materiałów fotograficznych. Powstają obrazy nazywane „rayogramami”, „luksografiami” albo po prostu „fotogramy” oraz moje ulubione „lumen print”. Do tych obrazów, powstających bez użycia aparatu fotograficznego potrzebny jest jednak papier światłoczuły.
Cóż, nie każdy z kursantów ma teraz dostęp do papieru fotograficznego (tylko teoretycznie bo, nie ma problemu z zakupem w sklepach internetowych) dlatego na pierwszy ogień idą obrazy uzyskiwane na jakimkolwiek papierze bez użycia specjalistycznej chemii. Dawno zapomniany proces, pierwotnie wymyślony przez Sir Williama Herschela w 1842 r., jest bardzo prosty i przyjemny a nazywa się ANTHOTYPIA (od greckiego słowa anthos - kwiat), polega na tworzeniu obrazów z bezpośrednim wykorzystaniem roślin prosto z ogrodu.

Kompozycja, anthotypia, kwiecień 2020, 20x30 cm


Emulsja światłoczuła jest wykonana z wrażliwych na światło roślin - z soku z owoców, warzyw lub z rozgniecionych płatków kwiatów. Kartkę papieru akwarelowego, drukarkowego, jakiegokolwiek powlekamy sokiem z roślin, a następnie suszymy. Można rośliny czy warzywa zmiksować blenderem. Ważne jest, aby wywar ten miał w sobie silnie barwiący pigment (sok z jagód, aronii, cebuli, buraka itp.). Na przygotowaną kartkę kładziemy płaskie szablony albo rośliny i naświetlamy ją światłem słonecznym. Barwnik w miejscach nieosłoniętych po wielu dniach ekspozycji zmienia kolor i blaknie – powstaje obraz pozytywowy. Czas naświetlania, w zależności od wykorzystanych roślin i pogody wynosi od jednego do czterech dni. Obraz nie jest utrwalany. ANTHOTYPIA to najbardziej pro-ekologiczny sposób otrzymywania obrazu.
Zjawisko to, czyli blaknięcia materiału pod wpływem światła słonecznego wykorzystywane było w praktyce w przemyśle włókienniczym od czasu jego narodzin. Tkaniny bawełniane albo lniane po wyjściu z maszyny tkackiej wystawiano na słońce do wybielenia. Miejsca, w których się to odbywało nazywały się BIELNIKAMI ATMOSFERYCZNYMI (na tym blogu, pisałem kiedyś o BIELNIKU w Żyrardowie ----->  


Kompozycja, anthotypia, kwiecień 2020, 20x30 cm


Poznański artysta Paweł Kula pisze, że
  „pracę z techniką anthotypii uważam za dobry punkt wyjścia do rozmów o cyklicznych procesach, których jesteśmy częścią - przyczyną pojawienia się rośliny, światłoczułego pigmentu, i ostatecznie - obrazu, jest wszakże to samo światło.”
Nie naświetliłem zbyt wiele anthotypii, ale efekty bardzo mi się spodobały, wyszły mi blade pastelowe, praktycznie pozbawione ostrych konturów ulotne obrazy, chciałbym je oprawić i gdzieś podwiesić ale obawiam się, że pod wpływem światła z czasem wyblakły by całkowicie. A może właśnie powinienem pozwolić działać naturze zgodnie z jej prawami
Eksperyment uważam za udany, niestety do tej pory nikt z grupowiczów nie zechciał pochwalić się.

22.05.2020
Anhotypie na bazie soku z buraków kupionego w sklepie. Naświetlanie jeden tydzień







wtorek, 18 lutego 2020

Latać każdy może...




Antoine de Saint-Exupéry 1941. Ostatni lot.

Latem ubiegłego roku jako prawie 62 latek otrzymałem zaproszenie do WKU po odbiór przydziału mobilizacyjnego. Czy widzieliście kiedykolwiek czynnego wojskowego w moim wieku? Nawet starszina, sierżant Czernousow z czterech pancernych nie miał nawet pięćdziesiatki. Gdy Janusz Kłosiński grał w pancernych miał zaledwie 45! A wydawało się, że już starszym (w wojsku) być nie można. Wyjątkiem są chyba tylko generałowie! Absurd sytuacji wywołał mój zdecydowany sprzeciw, który spotęgowany został przydziałem na stanowisko "pilota" - konkretnie samolotu transportowego wielosilnikowego. Duże samoloty transportowe na wyposażeniu polskiej armii to Bryza, CASA i Herkules. Znalazłem się w sytuacji dramatycznej bo nigdy nie byłem szkolony w tej dziedzinie a w razie wezwania, w ciągu czterech godzin musiałbym się znaleźć w bazie w Powidzu, zasiąść za sterami samolotu i ruszyć z misja bojową a jak nie to "kula w łeb!" Jeden jedyny lot w życiu odbyłem jako zestresowany pasażer na pokładzie Boeinga 737-800, samolotu rejsowego irlandzkiego przewoźnika. Innych doświadczeń - tym bardziej wojskowych - z lataniem nie posiadam i niezbyt pragnę. A tu nagle okazało się, że pilotować mam samolot wojskowy.
W końcu wszystko udało się odkręcić, choć absurd sytuacji nie został dostrzeżony przez wojskowych.

Ostatni lot Amelii Mary Earhart 1937 r.

Cała sytuacja spowodowała moje zainteresowanie lotnictwem, lotnikami i historią lotnictwa w ogóle. Tak narodziły się instagramowe obrazki "Historia lotnictwa" wchodzące w skład większego cyklu "Proste historie" (https://www.instagram.com/lechszymanowski/). Znawcy tematu mogą się oburzać, ze samoloty nie takie, niepodobne do prawdziwych a ocean z plastiku. Fakt ale czy fotografia kiedykolwiek mówiła prawdę, czy dokument fotograficzny cokolwiek dokumentuje? Na fotografii widzimy to co znajduje się w opisie. Im ten opis bardziej nam się podoba tym bardziej nas uwodzi. 

Obrazy powstają na moim biurku z minimalną ingerencją programów graficznych (jeśli już, to tylko filtry snapspeed w smartfonie bezposrednio przed wysłaniem do Instagrama) za to z użyciem egzotycznych, w miarę jasnych obiektywów z poprzedniej epoki i chińskiego szkła Kamlan 1:1,1.
Do tej pory powstały obrazki nawiązujące do najbardziej znanych, dramatycznych historii lotniczych. Wkrótce zobaczycie podobne kadry z historii polskiego lotnictwa jak samoloty z serii RWD i ich pilotów.

Charles August Lindbergh - pierwszy w historii
samotny przelot nad Atlantykiem
z Ameryki Pn. do Europy 1927 r.
 

piątek, 7 lutego 2020

Notatka z Bydgoszczy

Muzeum Fotografii w Bydgoszczy 6.02.2020
Notatki z prowincji. parki i ogrody. Fragment zestawu 

Wernisaż, 6.02.2020




Moja wystawa „Notatki z prowincji. Część 2” została wczoraj otwarta w Muzeum Fotografii w Bydgoszczy. Serdecznie dziękuję wszystkim którzy wczoraj byli ze mną.

 Z wielką przyjemnością dane mi było powitać naszą bydgoską rodzinę,  miłośników fotografii z Bydgoszczy, koleżanki i kolegów z Miejskiego Domu Kultury w Wągrowcu, grupę fotograficzną z wągrowieckiego WUTW. Dziękuję za budujące rozmowy i mentalne wsparcie.     
Dziękuję Markowi Noniewiczowi za zaproszenie i organizację i aranżację wystawy, wydobycie z moich zestawów prac wszystkiego co istotne i precyzyjne wypunktowanie  intencji autora w słowach wstępu a także tego co znalazł „między zdjęciami”. Krzysztofowi za dowiezienie nas i wystawy do Bydgoszczy. Sam nie byłbym wstanie ogarnąć chaosu ruchu drogowego Bydgoszczy.
A przede wszystkim mojej żonie Wiesławie za pomoc  i nieustające wsparcie oraz wyrozumiałość w trakcie realizacji tego wieloletniego przedsięwzięcia.


 Bydgoszcz, ul. Piękna 13 / 3 lutego 2020 r.
Fragment budynku byłych Zakładów Fotochemicznych

Jadąc do Bydgoszczy, legendarnego miejsca - związanego z polskim przemysłem fotograficznym, obawiałem się niezrozumienia intencji autora i złego przyjęcia wystawy. Okazało się, że Bydgoszcz jest otwarta na każdy rodzaj fotografii, również na tak nienowoczesne fotografie jak moje. Jest tam wielu świetnych artystów fotografii, nie brakuje też dokumentalistów  a wśród nich najjaśniej błyszczy gwiazda, Jerzego Riegela (1931-2019) ostatniego żyjącego (do niedawna) izohelisty. 
Moja mała bydgoska wystawa prezentuje jedynie fragment większego materiału, tylko cztery tematy. W Bydgoszczy zdałem sobie sprawę, że czas już wydać album a może książkę?  Bo jak wspomniałem „nie wierzą w integralność i obiektywność fotografii” ona sama niewiele mówi. Konteksty są niezbędne, przydają się opisy a nawet przypisy. Po wczorajszych rozmach i obserwacji reakcji widzów już nie obawiam się pokazów publicznych „Notatek z prowincji”, być może „anarchista estetyczny” znalazł wreszcie drogę do własnego stylu?
Wraz z Markiem zapraszam do Bydgoszczy; można oglądać w Muzeum Fotografii jeszcze do 29 lutego w 2020 r.


Na koniec pozdrawiam anonimowych Panów, zapewne lokalnych miłośników fotografii, którym udało się przejąć bar i wprowadzić do organizmów nieco bajkowego płynu pomagającego odlecieć w inne rejony rzeczywistości. Jeśli choć przez chwilę poczuli się szczęśliwi to mi również jest bardzo miło! 












..: Notatki z prowincji :..

Notatki z prowincji. Listy z Suicide City 1.

Świat się szybko zmienia, zmienia się internet, powoli zmienia się i ten blog. Od jakiegoś czasu staje się dla mnie - jak to kiedyś p...

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

Obserwatorzy