piątek, 16 maja 2014

IKONY




Niewiele jest filmów fabularnych opartych na życiorysach fotografów. W ostatnich latach były to Futro - portret wyobrażony Diane Arbus i Bractwo Bang Bang. Jeśli podobne filmy się pojawiają to staram się do nich odnieść.

David Bailey (ur. w 1938 r.) należy do ścisłej elity, najbardziej cenionych (należy rozumieć to dosłownie - najlepiej opłacanych) fotografów świata. Jego osoba była dla Michelangelo Antonioniego (1912-2007) pierwowzorem  postaci Fotografa granej przez Davida Hemmingsa (1941-2003)*), głównego bohatera Powiększenia. Bailey, genialny samouk, tchnął nowego ducha w skonwencjonalizowaną fotografię mody, był kronikarzem atmosfery Swinging London, artystycznego życia brytyjskiej stolicy lat 60. Fotografii i artykułów o Baileyu jest w sieci mnóstwo więc nie będę się tutaj spinał na pisanie jakiegoś oryginalnego życiorysu. Od kiedy instytucja Getty Museum uwolniła i udostępniła na stronie gettyimages swoje zbiory warto zagłębić się w przepastnych archiwach tej szacownej i zasłużonej dla fotografii instytucji. Tekstu nie ilustruję więc zdjęciami wykonanymi przez Baileya tylko takimi, gdzie nasz bohater występuje jako model - w roli fotografa mody, celebryty, kobieciarza, męża Catherine Deneuve...



Ok. 1965 David Bailey z Jean Shrimpton i drugą (niezidentyfikowaną) modelką #57394542 / gettyimages.com


Karierę zaczynał w Vogue, gdzie dokonał prawdziwej rewolucji w fotografii modowej. Zdjęciami z sesji w Nowym Yorku przełamał wszelkie schematy, pozowała mu wtedy  Jean Shrimpton modelkę o niespotykanej urodzie i charyzmie. Podobnie jak Bailey stała się ikoną tamtych czasów. O pamiętnej sesji i ale związku fotografa i jego modelki opowiada film BBC Four We’ll Take Manhattan (Weźmiemy Manhattan) w reż. Johna McKay. W rolę fotografa wcielił się Aneurin Barnard a Jane Shrimpton gra nie mniej piękna niż pierwowzór Karen Gillan. Film nie jest arcydziełem ale na pewno solidnie wykonanym, z angielską swobodą, obrazem telewizyjnym na oglądanie, nie powinniśmy żałować półtorej godziny poświęconej na obejrzenie filmu.



Catherine Denevue i David Bailey w Cannes,maj 1966/ #2635990 / gettyimages.com


A to stykówka samego Baileya



David Bailey, 1990  #79926048 / gettyimages.com


O fotografie powstały również dwa dobre dokumenty o niezbyt oryginalnych tytułach: David Bailey-zatrzymane w kadrze, w reżyserii Kima Evansa, USA 1988, 52 min. oraz David Bailey - mistrz fotografii (David Bailey: Four Beats To The Bar And No Cheating) w reżyserii Jerome de Missolz z 2010 r., 53 minuty

*) Więcej zdjęć archiwalnych znaleźć można na stronie GettyImages.
**) Specjalne info dla Zuz. David Hemmings zmarł na zawał w Bukareszcie (!)

                 ---ooo----


piątek, 9 maja 2014

Rekonstrukcja czasu



Granica między prawdą a fikcją jest tu zatarta
(Adam Wodnicki)






Czasami udaje się zrobić zdjęcie wyglądające jakby było zrobione 70 albo 100 lat temu. Co roku staram się choćby jeden raz wiosną lub jesienią wybrać z aparatem na poznańską Cytadelę. Jest to co prawda nie mój teren fotograficzny (B.B.) ale trudno mi (może poza Wapnem) określić jakieś miejsce jako fotograficznie swoje. Z pewnością nie jest nim Suicide City, bardzo watpię abym w najbliższej pięciolatce był gotowy z zestawem zdjęć zrobionych tutaj, tak naprawdę jest ich niewiele, tutaj rozstawiam aparat jedynie gdy mam wyjątkowe natchnienie - raz na kilka lat. 
Za to na poznańskiej Cytadeli zawsze znajduje coś nowego dla realizacji swoich tematów, teren jest przecież rozległy. Tym razem zabrałem wspomniany wcześniej i już przetestowany film Kodak Royal (wywołać do 1986 r.!). Stary negatyw załadowany do jeszcze starszego aparatu musiał wywołać obrazy, które nie zdarzają się codziennie. W ponury kwietniowy dzień, gdy zakończyłem poszukiwanie brakujących kadrów do cyklu Parki i ogrody pojawiła się najpierw ekipa filmowa nagrywająca spot reklamowy (czego nie fotografowałem) a kawałek dalej z mgły wyłonił się oddział jakiegoś niedzisiejszego wojska.
A wszystko zaczęło się od tego kadru, przez trawnik biegł żołnierz w przedwojennym mundurze, który nie zdążył na miejsce zbiórki...




Nie wiem czy takie sytuacje na Cytadeli zdarzają się często, czy miałem szczęście, że trafiłem na szkolenie artyleryjskie poznańskiej grupy rekonstrukcyjnej (?). Nie miałem problemów z uzyskaniem zgody na fotografowanie, w tym doborowym towarzystwie zabytkowy Rolleiflex przełamał wszelkie opory. Jednak, nigdy nie ufając sprzętowi, na uzbrojeniu miałem także lustrzankę małoobrazkową z nowym filmem Kodaka, jak widać przydała się bardzo. A papier też stary, kwadratowe wglądówki zrobiłem na Fotonbromie (10x10) a mały obrazek na Wephocie (18x24).







Mój sentyment przedwojennych mundurów (mimo ogólnej awersji do wojska) nie wziął się z niczego,  ma przyczyny rodzinne, mój dziadek ze strony mamy Wacław, w 1939 r. był kapralem w 14 DP Armii Poznań, walczył nad Bzurą pod dowództwem gen. Franciszka Włada. Po rozformowaniu dywizji w nocy z 15/16 września dziadek przebił się do Poznania, większość czasu wojny, z trudem przeżył w ciężkich obozach w Inowrocławiu i w Żabikowie pod Poznaniem. Drugi dziadek Józef, dostał się we wrześniu do niewoli i wojnę spędził w obozie jenieckim na terenie Rzeszy. Te opowieści są jeszcze nie zapisane... a powinny.











 



Nigdy nie wiadomo co się zepsuje, podwójne ubezpieczenie w postaci drugiego aparatu i świeżego materiału często procentuje.




------------oooooooooooooooo--------------

Pierwsze dni maja z spędziłem nad lekturą kolejnej książki Mariusza Wilka - Dom Włóczęgi (wydawnictwo Noir Sur Blanc, 2014). Spotykając się regularnie z autorem, wraz z nim dojrzewam, uczę się, nabieram dystansu. Literatura Wilka cały czas ewoluuje, staje się prozą na poły medytacyjną. Autor mniej podróżuje, za to obficie czerpie z zasobów swojej pamięci. Tym razem dużo pisze o literaturze, na kartach książki spotykamy się z Gombrowiczem, Miłoszem, Sebaldem, Nooteboomem, Nabokovem a na końcu z Wodnickim i Bouvierem.
Wilk przepysznie podaje opowieść o Chambo lamie Dasza-Dorco Itigiełovie i spotkaniu z nim. Otóż 15 czerwca 1927 roku lama Itigiełow - ówczesny zwierzchnik rosyjskich buddystów - zebrał swoich uczniów, siadł w pozycji lotosu i poprosił o odmówienie modlitwy buddyjskiej, która zazwyczaj jest pożegnaniem kierowanym do zmarłego. Uczniowie zdziwili się dlaczego mają odmawiać modlitwę żywej osobie? Lama więc odmówił ją sam i przestał oddychać. Przed swoim odejściem Itigiełow oświadczył: Przyjdźcie zobaczyć moje ciało po 30 latach. A po 75 latach powrócę do was.
Lama umarł, choć jego śmierci faktycznej nikt nie stwierdzał. Zgodnie z nakazem mnisi owinęli jego ciało jedwabistymi tkaninami i w tej samej pozycji lotosu umieścili w cedrowym pudle, całego zasypali solą i zakopali na wiejskim cmentarzu.  W 2002 r. nadszedł czas, aby wykopać go ostatecznie*) po 75 latach po śmierci. Misi wyciągnęli lamę Itigiełowa z pudła, przewieźli do Dacanu Iwołgińskiego (duchowego centrum rosyjskich buddystów) i umieścili go w szklanym sarkofagu.
Do dzisiaj Chambo lama Dasza-Dorco Itigiełov wygląda jak prawie jak żywy i wykazuje wszelkie oznaki ciała żywego człowieka: skórę ma miękką bez żadnych oznak gnicia, zachował się nos, uszy, oczy, palce rąk i stawy łokciowe pozostały ruchome. Świadkowie twierdzą, ze ciało wydaje przyjemny zapach, nie wyczuwa się trupiej woni. Lama nie leży jak mumia, a siedzi w cedrowym pudle w pozycji lotosu. Jak nazwać ten stan, w którym jest teraz Itigiełow? Rosyjscy naukowcy przyznali się, że na razie nie potrafią tego wytłumaczyć. Ciało lamy zupełnie nie jest podobne nawet do ciała Lenina, które ciągle przechowywane jest według technologii specjalnych, wymagających regularnej pielęgnacji. **)

_______
*) Wcześniej mnisi dwukrotnie, po 28 i 46 latach, wykopywali lamę Itigiełowa. 

czwartek, 1 maja 2014

Przygody z fotografią. Pinholedays 2014 (4, Post Scriptum)





PS. 28.04.2014 r.


Kilka moich pinholi powstało - z rozpędu - jeszcze w poniedziałek, eksperymentalnie. Między innymi miniaturki w rozmiarze 6x6 cm, naświetlane na papierze fotograficznym w aparacie otworkowym przerobionym z DDR-owskiego CERTO z otworkiem 0,3 mm.





- --- -

Na razie kończę tegoroczną przygodę z fotografią otworkową. Trudno mi ją traktować poważnie, niech pozostanie chwilą odpoczynku od codziennego fotograficznego mozołu, kiedy wszystkie siły i środki poświęcam na wykonanie idealnych powiększeń. Odbitka otworkowa nie musi być świetna technicznie, jej niedoskonałosci stają się atutem. Do pinholi warto co jakiś czas wracać choćby z tego względu, iż za jej pomocą jesteśmy wstanie zarejestrować akcje i procesy jakich nie uda nam się za pomocą fotografii cyfrowej czy tradycyjnej a nawet filmu. Fotografia otworkowa daje możliwość zagęszczenia treści, jak długotrwała rejestracja ekranu telewizora wykonana w 1999 r. przez Zbigniewa Tomaszczuka*). Poprzez wykorzystanie długiego czasu naświetlania z jednoczesnym przemieszczaniem się fotografowanych scen lub ich fragmentów czy usuwanie albo dodawaniem elementów planu zdjęciowego stworzyć można obrazy zaprzeczające obiektywnie-dokumentacyjnej roli fotografii. Technika okazuje się przydatna do realizacji projektów iluzyjnych, daje możliwość wykreowania własnych światów. Pozwala też przypomnieć o istocie fotografii.**)




This is the End: 28.04. 2014


----------------------------------------------------------------------------






*)  Z cyklu Pinhole -TV-Polaroid - Obrady Sejmu, 16.09.1996, godz 12.00 - 12.12, fot.  Zbigniew Tomaszczuk 1999 

Zbigniew Tomaszczuk: Również i w moim cyklu pt. Pinhole-TV-Polaroid wykorzystałem długi czas ekspozycji. Do monitora TV przymocowana była otworkowa kamera z natychmiastowym materiałem Polaroida. Materiał ten rejestrował dość długi przedział czasowy włączonego telewizora. W ten sposób powstawał syntetyczny obraz pewnej akcji dziejącej się na ekranie. Interesujący wydawał mi się obraz, który zawierał pewien przedział czasu, możliwy do zarejestrowania na światłoczułym materiale. Ważne, że był to materiał Polaroida, ponieważ mógł on, tak jak negatyw w tradycyjnym procesie, zawrzeć w sobie pewien rodzaj energii emitowanej przez ekran TV.

Podobną metodę wybrała moja żona podczas ostatniego Światowego Dnia Fotografii Otworkowej, 27.04.2014 r. Jej naświetlanie przypadkiem trwało również ok. 16 minut. 

  16 minutowa rejestracja transmisji TV, za pomocą aparatu otworkowego, mszy kanonizacyjnej Jana Pawła II. Wiesława Szymanowska,  27 kwietnia 2014 r."

**) Fotografia - z definicji  (gr. φως, phōs, D. phōtós – światło; gráphō – piszę, graphein – rysować, pisać; rysowanie za pomocą światła) to zbiór wielu różnych technik, których celem jest zarejestrowanie trwałego, pojedynczego obrazu za pomocą światła. Potoczne znaczenie zakłada wykorzystanie układu optycznego, choć nie jest to konieczne – fotografia otworkowa, rayografia... (źródło Wikipedia)


..: Notatki z prowincji :..

Notatki z prowincji. Listy z Suicide City 1.

Świat się szybko zmienia, zmienia się internet, powoli zmienia się i ten blog. Od jakiegoś czasu staje się dla mnie - jak to kiedyś p...

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

Obserwatorzy