poniedziałek, 26 września 2011

Z notatnika 2011. W Poznaniu.

Sobota, 17.09.2011 r.

 



Ostatnio, mój ukochany Poznań sprawia na mnie przygnębiające wrażenie. Już podczas poprzedniej, sierpniowej wizyty znalazłem się w środku jakiegoś wszechogarniającego bałaganu. Miasto w budowie, jak z reklamy przodującej w sondażach, bezideowej i geszefciarskiej partii. Zamiast centrum - czarna dziura. Zamiast dworca - wstyd i niemoc. Czekając na opóźniony prawie godzinę pociąg z Krakowa, zastanawiamy się,  na który peron on wjedzie...
Pan ujęty na powyższym zdjęciu zażyczył sobie aby go sfotografować - "Przy tym cienkim."

środa, 21 września 2011

Notatnik prowincjonalny. Part 1. Tuchola


Kiedy, na początku wieku, kupiliśmy na raty, pierwszą naszą cyfrową małpkę (Panasonic, 4 mln. pix) wykorzystałem ją jako notes obrazów. W latach 2004-2006 zrobiłem tym bardzo przyjaznym aparatem kilka cykli slideshows, które poukładały się w cykl "Tryptyk prowincjonalny. Notatki z prowincji”.
Były to impresje (notatki właśnie), za pomocą których próbowałem pokazać przemiany, w momencie wchodzenia Polski do Unii. Na zdjęciach znalazło się to co było już przeszłością, ale jeszcze się nieźle trzymało i nowe elementy prowincjonalnej rzeczywistości.
Dzisiaj, gdy wracam w tamte miejsca, po kilku zaledwie latach okazuje się, ze miasteczka się zmieniły, wypiękniały. Jeszcze bardziej zmieniła się wielkopolska i kujawska wieś. Eurosceptyczni wtedy rolnicy, okazali się (wraz z politykami i lekarzami) jedynymi beneficjenci wejścia Polski do Unii. Wystarczy w niedzielę w czasie mszy, rzucić okiem na jakikolwiek parking obok wiejskiego kościoła.
Tak jest w zasadzie wszędzie w moim zasięgu: Wielkopolsce, Pomorzu i na Kujawach. Zachowało się jednak jeszcze wiele skansenów PRL. Aby daleko nie szukać wystarczy wskazać moje miasteczko i pobliską Chodzież. Wszystko wskazuje że PRL,  trwał będzie tutaj jeszcze długo. Kilka spektakularnych przedsięwzięć nie jest wstanie zmienić ogólnego obrazu. Intratne przedsięwzięcia samorządowców na wzór barejowskiego MISIA to norma.
Są jednak miasteczka, w których po kilku chwilach pobytu odbieramy pozytywną zbiorową energię. Widzimy efekty działań dobrego gospodarza, kompleksowe i z pomysłem, umiejętność korzystania z funduszy unijnych, dbałość o wizerunek MIEJSCA, jego historię.Takie pozytywne miejsca z ostatnio odwiedzonych to Czarnków, Borne Sulinowo i ...

TUCHOLA
W Tucholi, sercu Borów Tucholskich, zatrzymaliśmy się w drodze z Odr. Miasto jest czyste zadbane, na każdym kroku odwołujące się do swojej ciekawej historii. Wrażenie robi zachowany średniowieczny szkielet urbanistyczny centrum.



Na starych murach nabudowane są domy mieszkalne. Uliczkami wokół rynku spacerować można długo, położono nowe bruki a budynki odrestaurowano. Materiały użyte do renowacji są może zbyt nowoczesne, ale za to ogólne wrażenie jest bardzo pozytywne.




Urzekła nas modernistyczna bryła kościoła pw. Bożego Ciała z lat 30, bezpośrednio poprzedzających II wojnę światową. Z daleka widoczna jest 40 metrowa wieża koscioła zwieńczona 5-metrowym krzyżem. Cała budowla wykonana jest z czerwonej cegły. Wewnątrz mamy przykład mimalistycznego wystroju z dominującą figura Chrystusa. W necie znalazłem panoramy kościoła, która warto obejrzeć TUTAJ.



Historia tucholskiej parafii sięga XIII w. i wiąże się z osobą znamienitego arcybiskupa gnieźnieńskiego Jakuba Świnki, który konsekrował pierwszy kościół. Był on jednym z głównych ideologów politycznego zjednoczenia Polski, w czasie rozbicia dzielnicowego. Właśnie on koronował Przemysła II na króla Polski. Niestety, osiem miesięcy później, monarcha został zamordowany w Rogoźnie przez Nałęczow i Zarębów*. Po jego śmierci popierał Władysława Łokietka i jego politykę ale nie dożył do jego koronacji.

wtorek, 13 września 2011

ODRY we wrześniu.


„W drodze i po drodze pochylając się nad kamieniem przystając w cieni drzewa lub patrząc w przestrzeń śledzę płynące obłoki wypatrując śladów pozostawionych przez człowieka i czas."  Stanisław Woś
Stanisław Woś
Dzisiejszym mottem są słowa Stanisława Wosia, kolejnego  "ostatniego z wielkich", którzy przedwcześnie nas opuścili. Odszedł przedwczoraj w wieku zaledwie 60 lat. Był artystą ważnym i oryginalnym. Z ducha był piktorialistą a w swych twórczych poszukiwaniach potrafił dotrzeć do mistycznego jądra przyrody. Umiał znaleźć sakrum nawet w polnym kamieniu. W tych dniach pojawiło się w sieci wiele mniej i bardziej głebokich artykułów o jego twórczości... Niebiańskie łąki, po których spaceruje teraz Woś, mogą wyglądać jak Odry jesienią, gdy zakwitają wrzosy. Wiosna wrzosowiska zostały skoszone przez leśników, aby...? Chcieliśmy zobaczyć czy się już  odbudowały. Niestety, roślinki zaczynają dopiero odrastać. Na widok kamiennych kręgów zanurzonych we wrzosowym morzu trzeba jeszcze rok albo i dwa poczekać.


Na jednej z tablic w Odrach podane są współrzędne geograficzne rezerwatu. Nie należy tych danych brać zbyt poważnie bo podróż nasza zakończyłaby się na południowym Bałtyku. W rzeczywistości współrzędne Odr, jak podają mapy Google, to 53,8972 i 17,9950



W Odrach jest lej ziemny, małe oczko polodowcowe, latem jest zwykle wyschnięte albo na dnie leja jest tylko mała kałuża. Jest to mroczne miejsce emanujące negatywną energią. Znaleziono tu resztki pomostu i spalone szczątki ludzkie. Zapewne grzebano tutaj tych, którzy nie zasługiwali na pochówek w ziemi lub pod kurhanem.


Leszek Matela, badacz megalitów i miejsc mocy, zwraca uwagę na fakt, że w starożytnych miejscach inicjacji obok dobrej energii, charakterystycznej dla każdego miejsca kultu, powinno się znajdować też i takie, gdzie energia jest ciemna, zła, nieprzyjazna, odpychająca. 
Miało to pomagać w inicjacji, osoba która poddawała się rytuałowi otrzymywała za zadanie znaleźć właściwe dla siebie dobre miejsce. Ceremonia inicjacyjna miała pokonać tutejszą złą energię. Z drugiej strony, pasmo złej energii otaczające miejsce kultu odpychało od siebie wszystkich niepowołanych. Przez stulecia, miejscowa ludność unikała kręgów. W legendach przekazywano wiele historii, że  kamienne kręgi miejsce złe i że tam straszy. Istnieje stara opowieść o kościele, który się tam zapadł pod ziemię. Dzięki tym przekonaniom kamienne kręgi dotrwały do naszych czasów.

czwartek, 1 września 2011

The Bang Bang Club

Film o fotografach
"Zapomnij o długoogniskowym. Liczą się zbliżenia." *

Nagrodzone Pulitzerem w 1991 r.  zdjęcie Grega Marinovich, Associated Press
    Producenci filmowi nie rozpieszczają fotografów. Niewiele jest filmów fabularnych o fotografii i fotografach, ale raz na jakiś czas się zdarzają. Ostatnio dostępny jest obraz The Bang Bang Club” co po polsku znaczyć może, po prostu, Klub pif-paf. Film opowiada  historię życia i pracy grupy czterech młodych, zaprzyjaźnionych z sobą fotografów - Grega Marinovich, Joao Silvy, Kevina Cartera, Kena Oosterbroeka. Pracując dla pisma The Star i agencji rejestrowali  zamieszki, a właściwie wojnę domową ostatnich dni apartheidu w Afryce Południowej (1990-1994). W zasadzie były 3 strony konfliktu.Rząd de Klerka a z drugiej lewicowy Afrykański Kongres Narodowy Nelsona Mandeli  i prawicowy zuluski Ruch Ikatha Mangosuthu Butheleziego. Wszyscy ścierali się ze wszystkimi. W slumsach Johannesburga czy Pretorii na porządku dziennym były samosądy, morderstwa polityczne, zamieszki między czarnymi a policją i wojskiem a z drugiej między ruchem Mandeli a Inkathą.
Młodzi fotosnajperzy za pomocą swoich kadrów  próbowali opowiadać światu o brutalności i przemocy czasu końcówki apartheidu w RPA. Później jako reporterzy wojenni brali udział w konfliktach na całym świecie, Bośni, Afganistanie, Afryce. Ich pełne zaangażowanie, intensywna praca pozwoliły  w krótkim czasie zdobyć 2 nagrody Pulitzera za zdjęcia (1990-Marinovitz i 1994-Carter). Jednak koszty ich zaangażowania były ogromne. W kwietniu 1994 roku, podczas wymiany ognia między Narodowymi Siłami Pokojowymi i Afrykańskim Kongresem Narodowy, zginął  Oosterbroek i poważnie ranny został Marinovich. Silva, został ranny w  Europie a w 2010 r stracił obie nogi w Afganistanie.

Zdjęcie K. Cartera z 1993 r. uhonorowane nagrodą Pulitzera.
     Kevin Carter popełnił samobójstwo w lipcu 1994, wkrótce po tym ja otrzymał nagrodę Pulitzera. Najbardziej prestiżową w świecie dziennikarskim nagrodę otrzymał za wykonane w Sudanie, zdjęcia sępa, który czeka na śmierć wycieńczonej dziewczynki, która zmierzała do punktu wydawania żywności. Ta scena jest zresztą  zrekonstruowana w filmie. Zdjęcie trafiło na pierwszą stronę "New York Timesa" i stało się symbolem konfliktu w Sudanie.  Wywołało powszechną reakcję czytelników zainteresowanych dalszym losem dziewczynki. W końcu wydawca musiał opublikować notkę na ten temat – udało jej się uciec od drapieżnika, ale nie wiadomo, czy dotarła do celu. Było to tylko przypuszczenie, bo Carter nie podjął żadnych działań i po prostu nie wiedziała jaki był finał zdarzenia. Fotograf wielokrotnie, w wywiadach, musiał odpowiadać na pytania czy dziewczynka przeżyła i dlaczego jej nie pomógł. Wielu  krytykowało reportera za bierność w tej sytuacji. Nawet jego przyjaciele zastanawiali się nad etyczną stroną takiego postępowania.  Sprawa wywołała gorącą dyskusję na łamach prasy całego świata, gdzie istnieją granice bezstronności dziennikarza. Nieingerencji w różnych dramatycznych sytuacjach. Tych dylematów nie miał nasz najsłynniejszy reporter wojenny Ryszard Kapuściński. Często, odkładał notatnik i  brał do ręki karabin aby wspomagać przyjaciół z jakiegoś lewicowego oddziału partyzantów w głębi Afryki**.
Film „The Bang Bang Club”  powstał na podstawie książki Marinovicha i Silvy pod tym samym tytułem. Wraz z „War Photographer” ( dokument Jamesie Nachtweyu), powinny być lektura obowiązkowa, dla wszystkich którym marzą o skrajnych emocjach w czasie fotografowania, o pracy fotografa wojennego. A wraz z „Invictusem” Clinta Eastwooda pozwala się nieźle zorientować w najnowszej historii południa Afryki.


___________________________________________
* ze ścieżki dźwiękowej filmu "The Bang Bang Club"
** Artur Domosławski, „Kapuściński non-fiction”

..: Notatki z prowincji :..

Notatki z prowincji. Listy z Suicide City 1.

Świat się szybko zmienia, zmienia się internet, powoli zmienia się i ten blog. Od jakiegoś czasu staje się dla mnie - jak to kiedyś p...

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

Obserwatorzy